Chojnacki, szef Siltechu: za górnictwo powinien odpowiadać ktoś, kto się na nim zna
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Wiadomości
Potrzebny jest w resorcie gospodarki człowiek, który górnictwo doskonale zna i jest gotowy do codziennych rozmów na temat działań, jakie trzeba w tym górnictwie podjąć - mówi dla portalu wnp.pl Jan Chojnacki, prezes Siltechu.
Jak ocenia Pan zamysł sprzedaży przez Kompanię Węglową czterech kopalń do Węglokoksu? Nie brak opinii, że zapoczątkuje to demontaż Kompanii, że nie będzie ona już taką spółką, jak obecnie...
- Trzeba się zastanowić, czy Kompania Węglowa ma przypominać obecną spółkę, czy też mają zostać uratowane kopalnie i miejsca pracy w nich.
Potrzebne jest rozwiązanie pozwalające uratować kopalnie Kompanii Węglowej. Wygląda na to, że Kompania nie ma środków na zainwestowanie w te kopalnie, a Węglokoks takie środki może posiadać i może je przeznaczyć na inwestycje w tych kopalniach.
I jest jeszcze jedna kwestia.
A jaka?
- Pojawiły się opinie, że Węglokoks od lat handluje węglem, ale nie zna się na zarządzaniu zakładami wydobywczymi.
Ale przecież gdyby Węglokoks nabył kopalnie od Kompanii Węglowej, to rozumiem, że nabyłby je wraz z kadrą zarządzającą i załogami górniczymi.
A zatem nie wiem, skąd się wzięły i czemu mają służyć te obawy o to, jak sobie Węglokoks poradzi z zarządzaniem nabytymi przez siebie kopalniami. Tam, w tych kopalniach, przecież będzie kadra zarządzająca.
A czy to słusznie, że Kompania Węglowa zamierza sprzedać te kopalnie, czy też niesłusznie - to trudno powiedzieć. Trzeba by znać bowiem ten temat od podszewki.
Przypuszczam, że są w Kompanii na tyle kompetentni ludzie, że wiedzą, co należy robić.
A chyba wszystkim rozchodzi się głównie o to, by utrzymać miejsca pracy w górnictwie. To bowiem znaczący pracodawca.
Jest nowy rząd z premier Ewą Kopacz na czele. Czy spodziewa się Pan jakiegoś nowego otwarcia w górnictwie, które ostatnio jakby toczyło się siłą bezwładu?
- Siłą bezwładu to górnictwo już się toczy od lat. Najlepszym na to przykładem jest to, że były już premier Donald Tusk, powiedział po siedmiu latach rządzenia, że musi się wziąć za to górnictwo.
W Ministerstwie Gospodarki powinien być ktoś, kto się na górnictwie zna.
Dlatego, że to ważna branża nie tylko ze względu na bezpieczeństwo energetyczne państwa, ale też ze względu na to, że pracuje w tej branży wiele tysięcy osób, a dochodzą przecież firmy kooperujące z górnictwem.
Potrzebny jest w resorcie gospodarki człowiek, który górnictwo doskonale zna i jest gotowy do codziennych rozmów na temat działań, jakie trzeba w tym górnictwie podjąć. A także gotów do stałych rozmów z przedstawicielami strony społecznej.
Jak ocenia Pan wiceministra gospodarki Tomasza Tomczykiewicza?
- Wcześniej z górnictwem nie miał on wiele wspólnego. A tej branży szybko nie da się nauczyć. Ekonomii się da, ale górnictwa już nie. Tu dochodzi szereg kwestii techniczno-technologicznych. Powiedzmy więc, że oceniam go średnio.
Kiedyś, przed laty, górnictwem zajmował się Jerzy Markowski.
I co, czy Pańskim zdaniem teraz by się sprawdził?
- Na pewno Markowski wie o górnictwie o wiele więcej od tych, którzy się górnictwem dziś zajmują. Poczynając od ministra gospodarki. Ale przecież ja nie będę się tu rozwodził na temat personaliów, nie będę mówił o tym, kto powinien się zajmować branżą górniczą, a kto nie. To nie moja działka.
źródło: wnp.pl, rozmawiał: Jerzy Dudała