oles mlynek kajWczesna wiosna to dla hodowców gołębi okres wzmożonych działań. Trzeba przejrzeć stado pod kątem budowy oraz predyspozycji lotowych. Ireneusz Młynek, nadsztygar robót przygotowawczych w ruchu Chwałowice kopalni ROW, ma już prawie czterdziestoletnie doświadczenie w lotowaniu gołębi pocztowych.

– Ptaki swoje umiejętności mają w genach – tak się mówi i to jest prawda. Ale stan ich zdrowia też jest istotny. Każdy hodowca musi o to zadbać, jeśli marzą mu się dobre wyniki. Ogromne znaczenie ma stosowana karma, poza tym niezbędne są wizyty weterynarza. A jak ptaki są gotowe do lotowania, to nic tylko puszczać, najlepiej o piątej rano. Osobno samce, osobno samice. Ja robię to metodą wdowieństwa totalnego – tłumaczy.

W metodzie tej wykorzystuje się wiele różnych sposobów, których celem jest uaktywnienie motywacji powrotu gołębi do gołębnika. Na około 8-10 dni przed pierwszym lotem należy odsadzić młode gołębie i rozdzielić samice od samców.

– Ptaki wylatują z gołębnika, by po godzinie wrócić z powrotem na karmę. To taki rodzaj treningów. Samce z samicami się nie widzą. Dopiero przed wypuszczeniem na lot konkursowy dopuszcza się je do siebie na krótko.

Pierwsze wystartują stare ptaki

Sezon lotowy zaczyna się lotami gołębi starych i najczęściej trwa od początku maja do sierpnia. Potem przychodzi czas na loty gołębi młodych, które kończą się zazwyczaj z ostatnimi dniami września lub początkiem października. Co roku plan lotów jest ustalany w każdym oddziale Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych, a następnie w ustalonym terminie przesyłany do zatwierdzenia przez zarząd tej organizacji. Każdy hodowca w ustalonym terminie musi złożyć rejestr gołębi, które mają uczestniczyć w lotach. Te zaś odbywają się najczęściej w weekendy. Przed każdym, w ustalonych punktach odbywają się tzw. koszowania. Gołębiom komisyjnie sprawdza się numery obrączek rodowych i przypisanych im przed sezonem obrączek elektronicznych z chipem. Numery obydwu obrączek umieszczane są na liście startowo-zegarowej. Plombowane są też zegary. Ptaki ładowane są do specjalnych pojemników i ciężarówką wyruszają do miejsca startu. Loty odbywają się na dystansach: 95 – 420 km (krótki); 285 – 630 km (średni), powyżej 475 (długi), a także powyżej 700 km w tzw. maratonach.

– Kiedyś hodowcy oczekiwali na przyloty swych skrzydlatych pupili, dyżurując przy gołębnikach. Jeśli nie przeoczyli tego momentu, nie zaspali, były to dla nich najszczęśliwsze chwile. Swoimi przeżyciami chwalono się do następnego sezonu lotowego. I tak to wyglądało za czasów mojego dziadka, Józefa Pieczki, który wspólnie z innymi hodowcami w 1917 r. założył najstarsze Towarzystwo Hodowców Gołębi Pocztowych w Polsce. W 1922 r. na jego wniosek doszło do ukonstytuowania się Górnośląskiego Towarzystwa Hodowców Gołębi Pocztowych. Był to przełomowy dzień dla hodowli tych ptaków na Śląsku i w całym naszym kraju – opowiada Ireneusz Młynek.

Dawniej, jak tylko ptak wrócił z lotu, trzeba było zdjąć mu obrączkę, wprowadzić ją poprzez specjalną tuleję do środka urządzenia i zakręcić kluczem. Ruch dźwigni powodował ostemplowanie czasu na papierowej taśmie i przesunięcie pojemników o jedno miejsce. W ten sposób pusty pojemnik był przygotowany do włożenia następnej obrączki. Plomby z zegarów zdejmowało się komisyjnie, wyjmowano wszystkie obrączki z pojemników i następował odczyt taśm, czyli czasów przylotu poszczególnych gołębi. Te dane wpisywano do klasyfikacji końcowej. Świat się jednak zmienia. Komputerowa rewolucja nie ominęła gołębników. Drewniane zegary, choć przeurocze, powędrowały do lamusa, a ich miejsce zajęły nowoczesne urządzenia elektroniczne.

– Teraz ta procedura wygląda już całkiem inaczej. Gołąb przylatuje, siada na wejściu do gołębnika, a dane zapisane na jego obrączce są automatycznie sczytywane przez system i zapisywane na dysku – wyjaśnia Szymon Oleś, drugi z hodowców, nadsztygar ds. elektrycznych w oddziale MED.-C chwałowickiej kopalni.

Od gołębi urlopu nie ma

O ustalonej wcześniej godzinie hodowcy znów spotykają się w określonym miejscu na tzw. zegary i zaczyna się komisyjne sczytywanie danych. W przypadku elektronicznych systemów przedstawia się jedynie wydruk. Następnie rachmistrz, posługując się specjalnym programem komputerowym, wylicza każdemu gołębiowi prędkość według odległości, jaką musiał pokonać od wspólnego punktu wypuszczenia do mety, która znajduje się w jego gołębniku. Przy czym brane są pod uwagę współrzędne geograficzne obydwu punktów. Według uzyskanych prędkości tworzona jest lista konkursowa gołębi z danego lotu. Tworzy ją pierwsze 20 procent wysłanych na lot gołębi spośród wszystkich hodowców. Punkty zliczone gołębiom danego hodowcy umieszczonym na liście dają ostateczny rezultat, jaki osiągnął. I o sumę tych właśnie punktów oparty jest później ranking hodowców. Tytuł mistrzowski przypada temu, który uzyskał najwięcej punktów w całym sezonie lotowym.

Agaran, barwnogłówka poznańska, krymka białostocka, orlik polski, roller orientalny, jenssen, vuhl – to tylko niektóre rasy gołębi pocztowych. Najlepsze osiągają na giełdach astronomiczne sumy dochodzące do 5-6 tys. euro za sztukę. Podobno najdroższy gołąb pocztowy kosztował 1,5 mln euro.

– Od gołębi urlopu nie ma – podkreśla Ireneusz Młynek.

– Dlatego wdzięczny jestem mojej małżonce, że toleruje to moje hobby. Od maja do sierpnia wszystkie weekendy mam zajęte. A poza sezonem? No cóż, stado wymaga obserwacji, czy wszystko jest tak, jak być powinno. Ptaki wymagają dobrego przygotowania do kolejnych lotowań, muszą tęsknić za swoim domem. Tylko wówczas wrócą – wyjaśnia Ireneusz Młynek.

Radość z powrotu jest wielka

Jednak wyniki lotowań trudne są do przewidzenia. W zależności od warunków atmosferycznych czas przylotu gołębia z danej miejscowości może różnić się nawet o trzy godziny!

– Młode ptaki poruszają się sprawniej. Starsze częściej odpoczywają. O tym, który gołąb przyleci najszybciej, decyduje też sama kondycja ptaka. Gdyby lot powtórzyć w innym terminie, układ na mecie pewnie byłby inny. Radość z każdego powrotu jest zawsze ogromna. Bywa jednak, że hodowca ponosi niepowetowane straty. Gołębie giną, tracą orientację. Trzeba się z tym umieć pogodzić – tłumaczy Szymon Oleś.

Ireneusz Młynek dwukrotnie sięgnął po tytuł mistrza oddziału Rybnik 1, sześciokrotnie był wicemistrzem i ma na swym koncie trzy tytuły supermistrzowskie.

Szymon Oleś był dwukrotnie mistrzem w lotach gołębi, raz przypadł mu w udziale tytuł wicemistrzowski.

Warto dodać, że w Jankowicach, Świerklanach, Boguszowicach, Orzeszu i Czerwionce-Leszczynach działają od lat silne sekcje gołębiarskie zrzeszające aktualnie ok. 400 członków.

źródło: nettg.pl, autor i fot.: Kajetan Berezowski

ZWIĄZEK ZAWODOWY "KADRA"
KWK "CHWAŁOWICE" W RYBNIKU

ul. Przewozowa 4, 44-206 Rybnik
KRS: 0000000306
NIP: 642-256-54-66
REGON: 273939056