maratonczyk kzmTrudno mu dokładnie policzyć, ile maratonów zrobił na dole kopalni. W całym okresie pracy w górnictwie nazbierałoby się może ich kilkanaście.

– Kiedyś w wyrobiskach chodziłem po 12 km, teraz po kilka kilometrów robię – wspomina Ireneusz Niezgoda, miłośnik maratonów. – Tak dokładnie nie da się tego zliczyć.

Jest pracownikiem kopalni węgla kamiennego Mysłowice-Wesoła. Kieruje w niej gospodarką materiałową. Zajmuje się zakupem i dystrybucją do kopalnianych oddziałów materiałów i urządzeń – od ołówka po obudowę chodników. Wszystko, co jest potrzebne kopalni do funkcjonowania, przechodzi przez jego dział, cały asortyment powierzchniowy i dołowy.

– Teraz na dół zjeżdżam cztery razy w miesiącu – wyjaśnia. – Jest to dla mnie także swoisty trening. Staram się wszędzie chodzić.

W Mysłowicach-Wesołej pracuje od 2016 r. Pierwszą pracę w kopalni zaczął w 1992 r., czyli to już jest 31 lat.

Przed bieganiem grał w piłkę nożną. Uważał wtedy, że ten, co biega, jest nudny, a samo bieganie jest głupie. Przez myśl mu nie przeszło, że i on mógłby się tym sportem zarazić.

– 12 lat temu skręciłem kolano i okazało się, że nie mogę już grać amatorsko w piłkę – opowiada Niezgoda. – Lekarz kategorycznie stwierdził, że do kopania w piłkę już nie wrócę, bo takich sportów nie mogę uprawiać. Na szczęście jeden z kolegów z KWK Wujek zaintrygował mnie tym, że biega maratony. Postanowiłem spróbować. W 2012 r. przebiegłem swój pierwszy Silesia Maraton.

I od tego czasu każdemu mówi, że maraton nie jest łatwą dyscypliną sportu, ale…

– Maraton to coś pięknego, ale oczywiście na samym końcu – śmieje się. – Po połowie dystansu zawsze są kryzysy. Wtedy człowiek mówi do siebie: jakiś ty głupi, po co ci to było? U mnie taki moment przychodzi po 33 km. Czuję ogromne zmęczenie, wtedy mam ochotę zrezygnować. Ale biegnę dalej. Potem, gdy dobiegam do mety, zmęczenie mija. Jest wtedy adrenalina i poczucie piękna. Tylko się wtedy cieszyć.

Z dumą dodaje, że to on zaraził córkę bieganiem.

– Z jej znajomych nikt maratonu nie przebiegł – mówi. – Pierwszy maraton ze mną przebiegła w Wenecji.

Na samym początku jego ambicją było przebiegnięcie Korony Maratonów Polski: Warszawa, Dębno, Poznań, Kraków i Wrocław. Później poprzeczka poszła wyżej – maratony Europy: Praga i Wiedeń. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc kolejnym etapem były maratony na wszystkich kontynentach.

– Przed covidem było taniej i prościej, więc był Nowy Jork, Rio, Sydney, a Marrakesz przed samą pandemią. Później była przymusowa przerwa – relacjonuje górnik.

Wyjazdy organizuje sam. Szuka lotów i to dużo wcześniej. Ostatnio wrócił z Dubaju. Pokonał tam 26. maraton w życiu. Przebiegł maratony na prawie wszystkich kontynentach, prawie, bo została jedynie Antarktyda.

– Tylko i aż, bo wyprawa tam jest bardzo droga – mówi. – A bardzo bym chciał. Nawet zastanawiam się nad zrobieniem zrzutki i poczekaniem, aż kwota się zbierze. Przed epidemią było jeszcze w miarę realne. Teraz to strasznie zdrożało. Marzenia trzeba jednak spełniać...

Ireneusz Niezgoda w życiu prywatnym, w małżeństwie, także do maratonu dąży. Z żoną znają się od podstawówki, a w małżeństwie obchodzić będą we wrześniu 35 lat po ślubie. Tak samo w pracy – w górnictwie prawie całe swoje życie przepracował.

Mówi o tym, że praca pomaga w zahartowaniu się psychicznym i fizycznym. Wzmacnia charakter i upór.

– Jak chce się biegać maratony, to trzeba wykonać trzy treningi w tygodniu – wyjaśnia. – Bo inaczej można zapomnieć o takim dystansie. 7-10 km po parku biegam i przynajmniej raz w miesiącu półmaraton robię.

Biegacz wspomina maraton w Nowym Jorku. – Wygląda to imponująco, startujemy jakby z kilku poziomów, jedni już biegają, inni dopiero ruszają – opowiada. – Na tej imprezie jest najwięcej ludzi na trasie. Nawet polskie akcenty można zauważyć. Biegnie się przez wszystkie ważniejsze dzielnice i Brooklyn Bridge z metą w Central Parku.

Jest i ciekawa historia. Kobieta, która organizowała ich pobyt, oszukała na pakiecie startowym.

– Napisaliśmy do Ambasady Polskiej i do organizatorów, opisując całą sytuację. Organizatorka, jak się dowiedziała o tym, to wysłała nam wszystkim nowe pakiety. Mieliśmy później spotkanie z organizatorami. Zabrałem na nie kufel z KWK Wesoła i kilofek. Organizatorka była miło zaskoczona. Było to w 2018 r. – wspomina.

Twierdzi, że każdy długodystansowy biegacz powinien zaliczyć maraton w Atenach, skąd się wywodzi ta dyscyplina sportu. Trasa jest wymagająca, sporo na niej podbiegów. Impreza jest dobrze zorganizowana. Start jest z tego miejsca, gdzie po raz pierwszy odbył się maraton jako dyscyplina sportowa, podczas Igrzysk w 1896 roku.

– Jest tam też znicz olimpijski, więc fajne zdjęcia można sobie zrobić przed startem – opowiada. – Ludzie laury dają po drodze. Jednak, gdy chce się rekord zrobić, to polecam trasę w Berlinie lub Londynie. Nie ma podbiegów, trasa jest płaska. W Paryżu jest dużo mostów. Nawet nie pamiętam, kiedy pod wieżą Eiffla biegłem.

Maraton w Budapeszcie to najbliższe plany maratończyka z kopalni Mysłowice-Wesoła.

źródłoi: nettg.pl, autor i fot.: Katarzyna Zaremba-Majcher

ZWIĄZEK ZAWODOWY "KADRA"
KWK "CHWAŁOWICE" W RYBNIKU

ul. Przewozowa 4, 44-206 Rybnik
KRS: 0000000306
NIP: 642-256-54-66
REGON: 273939056