Górnictwo: to nie cuda ocalają życie górników tylko ratownicy
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Wiadomości
Przed kopalnią Zofiówka w Jastrzębiu Zdroju na nadal uwięzionych górników czekają ich rodziny, przyjaciele, koledzy. Pamiętają, że Zbyszek Nowak pod ziemią w Halembie spędził 111 godzin, Alojzy Piątek - niemal osiem dni. Czterech górników zasypanych w Nowym Wirku wydobyto po pięciu dniach, a 33 z kopalni San Jose w Chile dopiero po 69 dobach. Czy tym razem też się uda. Takich wątpliwości nie mają ratownicy. Oni zawsze idą po żywych.
Na Śląsku wszyscy pamiętają historię Alojzego Piątka. Uznano go za martwego. Tylko najbliższa rodzina miała jeszcze cień nadziei. Ale po 8 dniach spędzonych 780 m pod ziemią w kopalni Mikulczyce-Rokitnica wrócił do żywych. Zjadł kij od łopaty i pił własny mocz, ale przeżył. Po uratowaniu żył jeszcze 30 lat. Nakręcono o nim film, napisano książkę i komiks.
A było to tak. 23 marca 1971 r. po południu tąpnięcie zniszczyło ścianę i przylegające wyrobiska. Nie było dostępu do miejsca katastrofy. Akcja ratownicza była niezwykle trudna, dochodziło do kolejnych wstrząsów. Sześciu rannych odnaleziono niedługo po zawale. Następnego wydobyto 25 marca, a w kolejnych trzech dniach ciała siedmiu górników. W zwałach pozostawały trzy osoby. Nikt nie miał już nadziei na znalezienie żywych. Tymczasem 30 marca nadsztygar Alojzy Wylężek natrafił na 37-letniego rębacza Piontka.
- Czy to wy, sztygarze? Pomóżcie mi, nie mogę się stąd wydostać - powiedział uwięziony górnik. Wylężek był pewien, że to któryś z ratowników przebijający się z drugiej strony ściany. Ale po chwili ponownie usłyszał ten sam głos: - To jo, Piontek. Zawołajcie sztygara.
Gdy wywozili go na górę, chciał zobaczyć mecz Górnika z Manchesterem City. Nie wiedział, że pod ziemią spędził tydzień!
W 2006 r., niezwykle tragicznym dla górnictwa węgla kamiennego, 111 godzin pod ziemią w kopalni Halemba przebywał Zbyszek Nowak. 22 lutego ok. godz. 18. nastąpiło niewielkie tąpnięcie, a po chwili eksplodował metan i zawalił się chodnik. Nowak, specjalista od metanu, w chwili wypadku rozmawiał przez telefon ze sztygarem. Górnicy z drugiej strony zawału zdążyli uciec. Nowak został odcięty, na szczęście w niszy o wysokości metr na metr, tuż obok lutniociągu, którym płynęło czyste powietrze. Nowak co jakiś czas stukał w rury. Często tracił przytomność, zasypiał. Ratownicy przebijali się przez zawał. Kierowali się sygnałem z nadajnika Nowaka. Kopali na leżąco tunel o wysokości 70-100 cm. Pracowali w nieludzkich warunkach. 27 lutego rano, kiedy już większość straciła nadzieję, nawiązano kontakt z Nowakiem. Dwie godziny później, po 111 godzinach wyciągnięto go na powierzchnię. O własnych siłach przeszedł przez 250-metrowy tunel ratunkowy. Kopalnia Nowy Wirek w Rudzie Śląskiej. 11 września 1995 r. tąpnęło. Ponad 700 m pod ziemią doszło do zawału w wyrobiskach, w których pracowało osiem osób. Górnicy pośpieszyli kolegom z pomocą zaledwie kilka minut po zawale. Pierwszego odnaleziono sztygara zmianowego. W akcji brały udział zastępy ratowników z CSRG w Bytomiu. Potem dołączyli do nich ratownicy z Zabrza i pobliskich kopalń. 12 września usłyszeli odgłosy uderzeń w rurociąg. Dwa dni później nawiązali kontakt z przysypanymi. W niedużej wnęce przebywało pięciu górników. Jeden ciężko ranny "Bolek" Parduła. Zmarł na rękach przyjaciela Andrzeja Witta. Akcja zakończyła się 18 września. Z dziewięciu przysypanych przeżyło czterech.
Cały świat obserwował to, co wydarzyło się osiem lat temu na pustyni Atakama. "Niech żyje Chile!" - takie okrzyki wznoszono w całym kraju, kiedy w październiku 2010 r. spod ziemi wydobyto ostatniego z 33 górników z zawalonej kopalni miedzi i złota San Jose. Na głębokości 600 m przebywali aż 69 dni. 5 sierpnia zawaliły się na nich skały. Ich masa przekraczała 700 tys. t. Wyciągano jednego po drugim, za pomocą specjalnej kapsuły-windy.
Wcześniej ratownikom po 17 dniach udało się przewiercić wąski otwór. Zaczęto przesyłać uwięzionym w plastikowych tubach żele, zupę i lekarstwa. Wyciągnięto ich w specjalnej kapsule ratowniczej Feniks 2. Urządzenie miało 3,9 m wysokości, 54 cm średnicy, ważyło 420 kg i miało trzy pojemniki ze sprężonym powietrzem, które powinny wystarczyć na 90 minut. W czasie ewakuacji górnicy zakładali kombinezony z aparaturą do mierzenia ciśnienia, tętna i innych parametrów, która przekazywała te dane ekipie lekarskiej. Podróż na powierzchnię górnicy odbywali z zamkniętymi oczami, a zaraz po opuszczeniu kapsuły zakładali specjalne okulary chroniące przed uszkodzeniem wzroku odzwyczajonego od światła.
źródło: nettg.pl, autor: Aldona Minorczyk-Cichy