Nie popaść w hurraoptymizm
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Wiadomości
- Powiedzmy sobie szczerze, że ceny węgla koksującego są troszkę wariackie. Nie sądzę, aby mogły utrzymać się tak wysoko przez dłuższy czas. Najważniejsze, żeby nie popaść w hurraoptymizm i nie wyciągać pochopnych wniosków, że teraz już będzie Eldorado! - dr inż. Urszula Ozga-Blaschke z Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią Polskiej Akademii Nauk komentuje skok cen węgla koksującego do poziomu powyżej 200 dol./t.
- Na tak drastyczną podwyżkę ceny najlepszych jakościowo węgli koksowych hard premium złożyło się kilka zadziwiających czynników. Od marca tego roku Chińczycy znacznie zwiększyli produkcję stali, - Na tak drastyczną podwyżkę ceny najlepszych jakościowo węgli koksowych hard premium złożyło się kilka zadziwiających czynników. Od marca tego roku Chińczycy znacznie zwiększyli produkcję stali, chociaż i tak jest ona nieco niższa niż w 2015 r. Jednocześnie mieli dość spore kłopoty z węglem z powodu powodzi na północy kraju i obcięcia liczby dni pracy w kopalniach w ciągu roku. Ograniczenie czasu pracy kopalń miało wzmacniać cenę węgla energetycznego, a rykoszetem oberwał koksujący. Od strony podaży Australijczycy mieli kłopoty, a Amerykanie bardzo zmniejszyli eksport, bo upadłości koncernów były spektakularne w USA. Po prostu przez ostatnie dwa lata większość producentów z wysokim kosztami, tak samo jak u nas, nie wytrzymywała bardzo niskich cen węgla. Otóż zbitka tych wszystkich zdarzeń spowodowała, że na rynku spotowym (szybkie transakcje po cenach bieżących, opłacane najpóźniej na drugi dzień od zakupu - przyp. red.) zaczęły się problemy z podażą węgla. Rynek spotów nie jest duży w porównaniu z całym handlem, uczestniczą w nim głównie Chiny i Indie, jednak wyznacza on pewne tendencje i może wpływać na tzw. benchmark (obowiązujący w kontraktach tzw. wskaźnik odniesienia, ustalany przez odbiorców węgla raz na kwartał - przyp. red.).
- Tymczasem benchmarku na czwarty kwartał roku ciągle nie ustalono! Jest bowiem duża rozbieżność między tym, co gotowi byliby zapłacić Japończycy (główni odbiorcy przy negocjacjach benchmarku), a tym, czego chcieliby producenci australijscy, którzy żądają ok. 200 dol/t węgla koksującego - tłumaczy ekspertka. - Jaką cenę uda się im ostatecznie uzgodnić? W pewnym momencie mówiło się o 140 dol./t, ale trudno to przewidzieć. Podejrzewam, że cena nie spadnie poniżej takiej właśnie granicy.
- Mówi się także, że wysokie ceny spotowe utrzymają się jakiś czas. Ich obniżaniu się służyłby wzrost podaży - dodaje dr inż. Urszula Ozga-Blaschke.
- A zwyżka sprawia, że producenci na całym świecie nagle chcieliby właśnie zwiększyć podaż. Jednak nieprędko, bo uruchomienie uśpionych kopalń wymaga paru miesięcy. Natomiast na przyszły rok firmy konsultingowe pokazują już, że będzie spadek. Oczywiście nie aż do tak niskiego poziomu jak w trzecim kwartale 2015 r., gdy surowiec kosztował 92,50 dol./t, bo to naprawdę bardzo mało za węgiel typu hard premium. Co będzie dalej z cenami węgla potrzebnego do produkcji stali? Chińczycy zwiększyli ją bardzo, ale popyt niekoniecznie nadąża i nadwyżkę, które powstaje, wypychają na eksport. To natomiast dołuje producentów w Europie i innych regionach świata, wystarczy spojrzeć na los czeskiej NRW. Warto także wiedzieć, że w chińskim wzroście zapotrzebowania na stal wielu analityków widziało wynik bańki spekulacyjnej na rynku budowlanym i ten nieprzewidywalny element wciąż wchodzi w rachubę.
- Musimy też pamiętać, że nadwyżka mocy produkcyjnych stali na świecie jest jednak bardzo duża, a to powoduje spadek cen. Gdyby Chińczycy nagle wycofali się z rynku spotowego, ceny musiałyby spaść - przestrzega. - Co ważne, ani ceny rudy żelaza, ani ceny stali wcale nie gnają w górę, przeciwnie - rysuje się lekka tendencja spadkowa. A trudno przecież przypuszczać, aby w tej sytuacji jeden tylko składnik do wyrobu stali - właśnie węgiel koksujący - miał stale i nieproporcjonalnie drożeć.
- Przez najbliższych parę miesięcy możemy mieć więc do czynienia z huśtawką cenową na rynku, który zasadniczo działa w rytmie kwartalnym, zgodnie ze zmianą benchmarków - prognozuje. - Kontrakty na rynku węgla zawiera się typowo na jeden rok, chociaż przy dynamicznych zmianach cen powoli zaczęto przechodzić na umowy kwartalne, a bywa, że i miesięczne. Ale na razie, póki nie ma benchmarku, szalone podwyżki dotyczą tylko spotów.
- Dlatego nasz polski producent - Jastrzębska Spółka Węglowa wcale jeszcze nie odczuł drożenia węgla, bo przecież sprzedaje go w kontraktach. Na przyszłość na pewno w jakimś stopniu skorzysta na obecnych ruchach cen i to dobrze, bo być może łatwiej będzie odbijać się od dna. Ale najważniejsze, żeby nie przewróciło się w głowach. Absolutnie nie wolno popadać w hurraoptymizm i wyciągać pochopnego wniosku, że teraz będzie już Eldorado - wyjaśnia dr inż. Urszula Ozga-Blaschke. - Historycznie takich momentów wysokich cen było kilka. W pierwszej połowie 2011 r. w ogóle mieliśmy apogeum cen. A potem zaczęły spadać na łeb na szyję. Bez przerwy przez 4-5 lat. Nie sądzę więc, by cena 200 dol./t mogła utrzymać się długo.
źródło: nettg.pl, autor: Witold Gałązka