Sposób ratowania KW nie podoba się górniczym związkom
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Wiadomości
W Kompanii czekają aż przyjęty przez radę nadzorczą program restrukturyzacji spółki do 2020 roku zostanie zaakceptowany przez właściciela. Związkowcy wskazują, że ratowanie KW poprzez sprzedaż kopalń będzie błędem.
- Propozycja przejęcia przez nas kopalń z Kompanii Węglowej jest czymś zupełnie naturalnym - powiedział w wywiadzie dla portalu wnp.pl z 16 października Jerzy Podsiadło, prezes zarządu Węglokoksu. - Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Większość firm handlowych stara się uzupełnić swe portfolio o część produkcyjną poprzez nabycie aktywów produkcyjnych. Przykładem chociażby szwajcarska spółka Glencore, kiedyś firma stricte handlowa, a obecnie również ogromny i znaczący producent dostarczający na rynek surowce mineralne. Chodzi o kopalnie Bobrek, Chwałowice, Jankowice i Piekary. Dochodzi do tego jeszcze opcja nabycia kopalni Brzeszcze. Razem to pięć kopalń. Z punktu widzenia Węglokoksu, posiadanie w swej strukturze zakładów wydobywczych, przyczyniłoby się do ustabilizowania naszego biznesu. Natomiast z punktu widzenia Kompanii Węglowej, dałoby jej to możliwość pozyskania środków finansowych, co w konsekwencji umożliwiłoby stopniową i łagodną realizację programu restrukturyzacyjnego - zaznaczył prezes Jerzy Podsiadło.
W Węglokoksie liczą, że już na początku grudnia będzie gotowy biznesplan, wycena i zgody korporacyjne. Wcześniej padała szacunkowa kwota w wysokości około 2,3 mld zł.
Węglokoks chciałby sprawę sfinalizować możliwie jak najszybciej. Najlepiej, by kwestie formalne dopiąć do końca tego roku, choć do tego terminu nie zostało zbyt wiele czasu.
- Do końca 2014 roku powinniśmy być gotowi z całym projektem - zaznaczył w wywiadzie dla portalu wnp.pl prezes Jerzy Podsiadło. - Jesteśmy zainteresowani przeprowadzeniem tego procesu najszybciej jak to jest możliwe. Im szybciej on będzie zrealizowany, tym lepiej dla Kompanii Węglowej i Węglokoksu.
Jerzy Podsiadło przypomniał również, że decyzja o nabyciu kopalń wynika wprost ze strategii rozwoju Węglokoksu.
Już w 2010 roku Węglokoks wskazał, że istotnym elementem jego strategii będzie zaangażowanie się w segment wydobycia węgla. Nic się w tym zakresie nie zmieniło.
- Wiadomo, że nasz biznes opiera się na węglu kamiennym - podkreśla prezes Podsiadło. - Węglokoks od ponad sześćdziesięciu lat jest obecny na międzynarodowym rynku węgla. Chcielibyśmy, żeby nasze doświadczenie i wiedza zostały wykorzystane w procesie restrukturyzacji polskiego górnictwa.
- Kompania jest do uratowania i to nie tylko na dwa lata, ale na zawsze - powiedział Mirosław Taras, prezes zarządu Kompanii Węglowej w wywiadzie dla kompanijnego miesięcznika. - Wszyscy w firmie muszą zrozumieć, że aby to osiągnąć, w krótkim okresie czasu potrzebne są daleko idące wyrzeczenia. Przychodząc tu z moją wiedzą na temat firmy, nie byłem pewien, czy jest to możliwe. Dziś, po zapoznaniu się z sytuacją i możliwościami, jakie Kompania Węglowa posiada, twierdzę, że prawdopodobieństwo uratowania firmy jest stuprocentowe, ale udział w niezbędnej restrukturyzacji, swoistej akcji ratowniczej, muszą wziąć udział wszyscy. Apeluję do załogi - zaciśnijmy wszyscy pasa, oddajmy część swojego życia Kompanii, po to, by mogła przetrwać, bo to jest nasza matka-żywicielka - podkreślił prezes Taras.
Janusz Piechociński, wicepremier i minister gospodarki zaznaczył niedawno w wywiadzie dla portalu wnp.pl, że trzeba mieć świadomość tego, dlaczego węgiel ze śląskich kopalń się nie sprzedaje.
- Oprócz kwestii walki o rynki, trzeba także stale mieć na uwadze koszty - powiedział wicepremier Piechociński. - Kiedy jest zysk i koniunktura, to powinna to również pozytywnie odczuć załoga. Natomiast kiedy jest dekoniunktura i generowane są straty, to trzeba przede wszystkim myśleć o ochronie miejsc pracy.
Związkowcy niezmiennie uważają, że sprzedaż kopalń przez Kompanię Węglową nie przyniesie jej niczego dobrego. Wskazują, że w ten sposób Kompania sama uruchomi sobie nową konkurencję. Ich zdaniem trzeba podążać w kierunku konsolidacji.
Związki chciałyby połączenia Kompanii Węglowej, Katowickiego Holdingu Węglowego oraz Węglokoksu. Jednak ten postulat związkowy zapewne nie doczeka się realizacji.
- Połączenie borykającej się z problemami Kompanii Węglowej z Katowickim Holdingiem Węglowym, także mającym mnóstwo kłopotów, niczego dobrego by nie przyniosło - podkreślił w rozmowie z portalem wnp.pl Jerzy Podsiadło, prezes Węglokoksu. - Przypomnę, że całe nadwyżki finansowe Węglokoks ulokował już w Kompanii Węglowej oraz w pewnym stopniu w Katowickim Holdingu Węglowym. Na chwilę obecną nie mamy już żadnych wolnych środków. Posiadamy natomiast limity kredytowe. Gdyby doszło do połączenia, to wskutek olbrzymiej skonsolidowanej straty utracilibyśmy zdolność kredytową. Oznaczałoby to koniec Węglokoksu. A zatem postulat połączenia Węglokoksu, Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego to, na obecnym etapie, jedynie pozorowane działania restrukturyzacyjne. Myślę, że również strona związkowa obecnie zdaje sobie z tego sprawę - zaznaczył szef Węglokoksu.
Węglokoks myśli o kolejnych o akwizycjach nie tylko w obszarze górniczym. Grupa Kapitałowa Węglokoksu ma być oparta o filary górniczo-hutnicze, a ponadto funkcjonować w segmencie małej energetyki oraz logistyki.
W roku 2014 Węglokoks ma wyeksportować ponad 5 mln ton węgla. A na rynku krajowym sprzeda około 1 mln ton surowca.
Bogusław Studencki, wiceprzewodniczący Kadry, wskazuje, że zamysł sprzedaży kopalń przez Kompanię Węglową jest całkiem nietrafiony i nie podoba się górniczym związkom zawodowym.
- Górnictwo polskie powinno być ratowane poprzez procesy konsolidacyjne, w tym konsolidację z sektorem energetycznym - ocenia Studencki. - Rozdrabnianie sektora to zły pomysł. Będziemy prowadzić dalsze rozmowy w ramach sporu zbiorowego, zgodnie z decyzją sztabu protestacyjno-strajkowego - zaznacza Bogusław Studencki.
Związkowcy wychodzą z założenia, że sprzedaż kopalń Węglokoksowi oznaczać będzie demontaż Kompanii. Niebawem - wskazują związkowcy - Kompania będzie miała dziewięć czy dziesięć kopalń. I w niczym nie będzie już przypominać obecnej firmy.
- Trzeba się zastanowić, czy Kompania Węglowa ma przypominać obecną spółkę, czy też mają zostać uratowane kopalnie i miejsca pracy w nich - podkreśla w rozmowie z portalem wnp.pl Jan Chojnacki, prezes Siltechu. - Potrzebne jest rozwiązanie pozwalające uratować kopalnie Kompanii Węglowej. Wygląda na to, że Kompania nie ma środków na zainwestowanie w te kopalnie, a Węglokoks takie środki może posiadać i może je przeznaczyć na inwestycje w tych kopalniach.
W Kompani Węglowej na razie nie odnoszą się do kwestii sprzedaży kopalń. Kompania czeka na zaakceptowanie jej programu naprawczego przez Walne Zgromadzenie, czyli ministra gospodarki.
W Kompanii najpierw zamierzają zapoznać z informacjami przedstawicieli strony społecznej.
Związkowcy przyznają, że trzeba usiąść i rozmawiać. Coraz częściej dostrzegają też, że chyba popełnili błąd wskazując, że zarząd KW jednostronnie zerwał negocjacje ze stroną społeczną poprzez podpisanie listu intencyjnego z Węglokoksem w sprawie sprzedaży kopalń.
- Sami, niejako na własne życzenie, wyeliminowaliśmy się z rozmów z zarządem Kompanii - mówi portalowi wnp.pl jeden z liderów związkowych. - To nie było potrzebne.
Związkowcy wskazują, że cały czas liczą na to, iż uda się uniknąć scenariusza sprzedaży kopalń z Kompanii. A ta ma sporo węgla na zwałach i problemy z gotówką. Kompania, podobnie zresztą jak KHW i JSW, myśli o emisji euroobligacji.
Agencje Moody's i Standard&Poor wystawiły Kompanii oceny ratingowe. Są one korzystne dla spółki. Dlatego zarząd KW prowadzi z instytucjami finansowymi z zagranicy spotkania dotyczące programu emisji euroobligacji.
Kompania ma wiele problemów. Na 14 kopalń Kompanii w pierwszym półroczu br. tylko trzy były rentowne. Wynik finansowy KW po sześciu miesiącach 2014 roku wyniósł minus 342,3 mln zł.
źródło: wnp.pl, autor: Jerzy Dudała