Barbórkowy remanent
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Wiadomości
- Odsłony: 5658
Polacy lubią wszelkie święta. Jednym z nich jest górnicza Barbórka. Sympatyczne, koleżeńskie i zawodowe spotkania braci górniczej są jak najbardziej potrzebne. Trud ciężkiej i niebezpiecznej pracy jednoczy ludzi bardzo mocno. Po prostu wszyscy potrzebują się nawzajem. Razem odpowiadamy za siebie szczególnie tam, gdzie jest najbardziej niebezpiecznie...
Ta więź utrwalana jest również w tych właśnie spotkaniach towarzyskich. Ich tradycja sięga wczesnych lat średniowiecza, kiedy zawód górnika był kojarzony z tajemną wiedzą o podziemnych skarbach. Ponieważ górników w Europie było mało, każdy kraj usiłował przyciągnąć ich do siebie, nadając im różne przywileje, Jednym z nich było prawo warzenia piwa i prowadzenia karczmy piwnej. Teraz ten ostatni obyczaj zachował się tylko na świąteczną uroczystość i okazję. Inne przywileje jak czternasta pensja czy deputat węglowy, są przedmiotem debaty mającej na celu ich likwidację. Czy górnictwo już się skończyło?
Nie, bo jest ono jednym z filarów gospodarki. I nie chodzi tu tylko o górnictwo węglowe, które z powodów organizacyjno-cenowych przeżywa ciężkie chwile. Nawet lider górnictwa, którym był dotąd KGHM Polska Miedź SA z tych samych powodów też ma coraz większe kłopoty. Jest jeszcze przecież całe górnictwo odkrywkowe, które dzieli się na szereg branż. Generalnie odnosi ono sukces za sukcesem. Najbardziej widoczne są kopalnie węgla brunatnego znajdujące się w koncernie PGE, potem jest przemysł cementowy, budowlany, drogowy, kruszyw łamanych i naturalnych, ceramiczny, bloków skalnych, a nawet ujęć wód leczniczych dla celów uzdrowiskowych. Są tu też siarka, cynk i ołów. Wszystkie te zakłady podlegają nadzorowi urzędów górniczych i posiadają standardową dokumentację ruchu zakładu górniczego. Liczbowo zatrudniają oni mniej więcej połowę tego, co węgiel kamienny, brunatny i rudy miedzi. Pod względem finansowym jest to znaczący trzeci filar polskiego górnictwa.
Atrapa i fikcja
Jak się na wstępie rzekło, górnicze święto jest potrzebne. Jednakże od czasów Polski Ludowej, a potem PRL uległo ono znaczącej deformacji, która zachowała się aż po dzień dzisiejszy. Po wojnie górnictwo węgla kamiennego stało się fundamentem gospodarki. Na nim oparto rozwój energetyki oraz znaczące dochody z eksportu. Stale zwiększano wydobycie, dochodząc do rekordowej wielkości 200 mln t. Jakim kosztem się to działo, to lepiej nie mówić.
Partia, która kierowała całym państwem, zawłaszczyła również Barbórkę. Od tego czasu stała się ona świętem państwowo-partyjnym. Za jego przebieg odpowiadali minister górnictwa, dyrektorzy zjednoczeń i kopalń. Z Barbórki uczyniono jedną z wielu polityczno-państwowych manifestacji.
Górniczy lud został potraktowany instrumentalnie. Dano mu dzień wolny i dniówkę na kaszankę i piwo. Ludziom, którzy to organizowali z tej okazji nadawano odznaczenia państwowe i zawodowe, które trzeba było obowiązkowo w dni świąteczne nosić na galowym mundurze. Pod tym względem konkurencyjni byli tylko żołnierze i generałowie Armii Czerwonej, obwieszeni medalami niczym choinka. I co tu dużo ukrywać, wszystko to aż po dzień dzisiejszy generalnie zostało bez zmian.
Szary górnik, owszem też jest na tym święcie, ale raczej tylko jako widz, od którego wymaga się aplauzu dla "górniczej góry" albo wspomina się o nim w przemówieniach w formie rytuału oddającego hołd i uznanie, którego akurat na co dzień nie ma. Krótko mówiąc w skali państwowej z górniczego święta uczyniono atrapę i fikcję, podczas której politycy i ich najbliżsi zaufani, rządzący węglowo-miedziowym górnictwem mogą raz do roku pokazać się z "ludzkiej" strony. Trafnie podobieństwo to do czasów tow. Gierka uchwyciła wieczorna Panorama TVP 2 w dniu 4 grudnia.
Tragedia Sofoklesa
Państwowe święta mają to do siebie, że bez względu na okoliczności muszą być zawsze huczne, galowe i reprezentacyjne. Tego roku mimo znaczącego kryzysu w węglowej branży, nic nie wstrzymało tego sposobu świętowania. Każda kopalnia, każda spółka węglowa musiała mieć centralną akademię. Im większy kryzys, tym huczniejsze zabawy. Nawet sam prezydent RP wydał z tej okazji uroczyste przyjęcie w stolicy. Premier i wicepremierzy przybyli na Śląsk. Owszem, w niektórych przemówieniach wygłoszonych z tej okazji starano się podać jakieś recepty na rozwiązanie trudnej sytuacji.
Jednakże są to rady dawane człowiekowi, który idzie pieszo, aby szybciej przebierał nogami. O tym, że trzeba tę branżę sprywatyzować i odebrać politykom możliwości jej łupienia, wszyscy milczą jak zaklęci. Dlaczego?
To proste. Politycy z natury swego zawodu muszą być bezlitośni, mściwi i bezwzględni. Podpaść komuś takiemu, to można na zawsze pożegnać się z wszelką karierą w tym zawodzie. Tymczasem górnictwo węglowe ma się coraz gorzej. Ale co to obchodzi polityków? Ważne jest, że oni mają się coraz lepiej. Na zadawane im pytania odpowiadają stereotypowymi zbitkami myślowymi, które niewiele mają wspólnego z logiką. Trzeba obniżać koszta wydobycia. Jest za duże zatrudnienie. Minister twierdzi, że nie wolno nikogo zwolnić z pracy, trzeba obniżać koszty jakoś inaczej. Przynajmniej tak, aby wszyscy byli zadowoleni z ministra.
Przy tego typu radach górnictwo węglowe brnie w długi, deficyty i niezapłacone zobowiązania. Kto to pokryje? Na pewno nie rząd, bo mu tego nawet nie wolno. No więc kto? Ano nikt. Nie ma chętnych. Potem pan minister będzie protestował przeciwko likwidacjom kopalń, do których sam doprowadził. Zapewne drąc szaty na sobie, domagać się będzie cofnięcia sądowych decyzji upadłościowych. Ponieważ sąd nic sobie z tego nie będzie robił, rozłoży ręce i powie, że jest to niesprawiedliwe i zapłacze razem z górnikami.
Jest to zręczna gra, godna greckiej tragedii Sofoklesa. Politycy występują w niej jako chór, który komentuje i przygląda się dramatowi wołając: "jakie to straszne, jakie straszne". Sami jednak palcem w bucie nie kiwną, aby komukolwiek w czymkolwiek pomóc w tej strasznej sytuacji.
Cicha Barbórka
Trzeci wspomniany na wstępie filar górnictwa odkrywkowego obchodzi swoje górnicze święto cicho i bez żadnych fanfar. Owszem, odbywają się nawet akademie, karczmy piwne i inne spotkania. Są one jednak organizowane we własny górniczym gronie i żaden z polityków tu nawet nie zajrzy, bo i po co? Media zaś, jak nie ma polityków to nie mają o czym informować. Zakłady tej branży wszystkie są sprywatyzowane. W ciągu ostatnich 10 lat zwiększyły one swoje wydobycie średnio ok. 3,7 raza!
Było to możliwe dzięki nowoczesnym rozwiązaniom dokumentacyjnym, organizacyjnym i maszynowym. Ten ostatni problem rozwiązano przy pomocy maszyn kroczących za frontem eksploatacyjnym. Większość małych kopalń skorzystała z warunków, które zaoferował im ich leasing oraz wypożyczanie maszyn od ich producentów z opłatą za czas ich pracy. Zbudowano dziesiątki małych kopalń w pobliżu inwestycji drogowych. Zarejestrowano około 2500 producentów kruszyw. Wykorzystali oni także wszystkie odpady, które nadawały się do powtórnego użycia po zastosowaniu selektywnej ich przeróbki. Kopalnie o szczególnie dużych zamówieniach uruchomiły dodatkowe piętra eksploatacyjne. Wdrożono metody szybkiego dokumentowania zasobów z zastosowaniem nowoczesnej aparatury pomiarowej i techniki cyfrowej. Zwiększono zatrudnienie i wprowadzono zmianowość wydobycia w ciągu doby. Znacznie wzrósł wywóz surowców transportem kolejowym.
W regionie dolnośląskim w roku 2011 wywieziono koleją 17,5 mln t. Wartość produkcji poszczególnych asortymentów w ciągu rekordowego roku 2011 osiągnęła 13,5 mld zł! Z tego na kamień bloczny przypadło 0,8 mld, na kruszywa łamane 2,7 mld i na kruszywa naturalne piaskowo-żwirowe ok. 10 mld zł. Rok później było to w skali globalnej już tylko 10,7 mld zł, ale i tak są to sumy gigantyczne.
Górnictwo skalne, choć rozproszone, na tle pozostałych branż strategicznych wypada bardzo korzystnie. Może być porównywalne do osiągnięć, które ma KGHM Polska Miedź przy znacznie mniejszych kosztach, zagrożeniach i przy namacalnych efektach jego pracy przez każdego pasażera samochodu, pociągu czy autobusu. Komfort przemieszczania się jest nieporównywalny do tego, jaki był przedtem. Ustabilizowane obroty finansowe tego sektora górniczego są w skali około 10 mld zł rocznie, co przy znacznie niższych nakładach inwestycyjnych, zatrudnienia i wydajności plasuje je na jedno z czołowych miejsc polskiej gospodarki. Szkoda tylko, że w mediach górnictwo to jest niedostrzegane, niedoceniane i niezauważane.
Pompa i skromność
Medialny rozmach barbórkowych uroczystości węglowych jest odwrotnie proporcjonalny do efektów ekonomicznych tej branży. Jest coś niezdrowego w tej, wydaje się, sztucznej świątecznej pompie, która odbywa się w krytycznej sytuacji górnictwa węglowego. I odwrotnie jest coś zapomnianego w górniczej skromności odkrywkowego górnictwa, które osiągnęło nigdy nienotowany dotąd rozwój swoich możliwości w Polsce.
źródło: nettg.pl, autor: Adam Maksymowicz