kozienicePolska energetyka ma się coraz gorzej. Plany ujęte w "Polityce energetycznej rządu do 2030 r." są wspaniałe. Od 2009 r. realizowane są tempie konkurencji między żółwiem, a ślimakiem. Efektem tego stanu rzeczy jest ostrzeżenie Ministerstwa Gospodarki, że gdzieś ok. 2016 r. zabraknie nam energii elektrycznej.

Co robi resort, aby temu zapobiec? Martwi się tym i swoją troską dzieli się z obywatelami, aby potem nikt nie mówił, że został czymś zaskoczony. O tym nie ma mowy. Ministerstwo niczego nie ukrywa, gdyż sytuacja staje się coraz poważniejsza. Czy ministerstwo coś jeszcze więcej czyni w tej sprawie?

Owszem, dzieli się swoją troską z premierem i innymi ministrami. Czy może coś więcej? Stara się, jak może. Jednym z efektów tych starań jest zapowiedź opracowania i przedłożenia do końca tego roku założeń nowej polityki energetycznej państwa w perspektywie 2050 r. Poprzednia perspektywa - do 2030 r. - realizowana była w trybie wirtualnym. To znaczy dokładnie obserwowano coraz mniejsze możliwości energetycznego zaspokojenia polskiego rynku. Obok zawartych w dokumentach formalnych deklaracji oparcia polskiej energetyki na węglu, nie przeszkadzało to wcale ministerstwu formułować sprzecznych z tym dokumentem wniosków o zamykanie "nierentownych" polskich kopalń węgla kamiennego. W sprawie węgla brunatnego rząd stoi w rozkroku. Z jednej strony jest to najtańsza energia wytwarzana z zasobów, które wystarczą nam jeszcze na setki lat. Z drugiej strony ruch "zielonych" jest wielce popularny w polskim społeczeństwie i domaga się likwidacji tych "trucicieli", z czym politycy, chcąc być powtórnie wybranymi, chętnie się zgadzają. Na dodatek cała energetyka, jest tylko pozornie i formalnie sprywatyzowana. W rzeczywistości jej większościowe pakiety są w ręku Ministerstwa Skarbu Państwa i podlegają jemu zarówno personalnie, jak i decyzyjnie.

Stąd ich obrona przeciwko takiej polityce nie istnieje i istnieć nie może. Efektem tego stanu rzeczy jest fakt małego poważania polskich firm energetycznych na rynku europejskim. Stało się to widoczne podczas protestu europejskich koncernów energetycznych, do którego doszło w piątek, 11 października w Brukseli. Na 10 największych europejskich koncernów protestujących przeciwko polityce energetycznej UE, nie znalazł się ani jeden polski przedstawiciel tej branży. Reprezentował nas w tej sprawie czeski CEZ. Dobre i to! Brukselskie spotkanie wymaga jednak szerszego omówienia, bo polityka energetyczna UE nie wiele różni się od tego, co dzieje się w naszym kraju.

Energetyczny surrealizm
Światowe agencje podały, że w piątek, 11 października w Brukseli w Muzeum Renego Margritte'a (1898-1967), belgijskiego malarza surrealisty, doszło do niezwykłego wydarzenia. Muzeum to stało się miejscem spotkania 10 prezesów koncernów energetycznych, które łącznie wytwarzają około połowy energii w UE. Od miejsca spotkania przyjęli oni nazwę "Grupa Margritte". Należą do niej niemiecki RWE, włoski Eni, szwedzki Vattenfall, czeski CEZ, holenderski Maestra, francuski Suez GDF, niemiecki E.ON, hiszpański Iberdrola i niemiecki Enei. Jest to grupa nieformalna, która zamierza oficjalnie i publicznie lobbować za zmianą polityki energetycznej UE.

Prezesi tych koncernów energetycznych wezwali UE do zaprzestania dopłat do wytwarzania energii elektrycznej wiatrowej i słonecznej, które już nie mogą sobie poradzić z okresowym nadmiarem mocy. Podkreślili oni, że dotychczasowa polityka energetyczna UE poniosła porażkę. Jej wyrazem jest zbyt niska cena emisji dwutlenku węgla do atmosfery, co nie zachęca do jego podziemnego magazynowania. Dotacje do Odnawialnych Źródeł Energii stwarzają sztuczną konkurencję dla energetyki klasycznej opartej na paliwach stałych. Rezultatem tej polityki jest coraz droższa energia w Europie, której cena jest dwa razy wyższa niż w USA. Prezes GDF Suez Gerard Mestrallet powiedział, że "Europejska polityka energetyczna doszła już do ściany". Zaznaczył, że zapotrzebowanie na moc spada z powodu kryzysu gospodarczego i działań UE na rzecz wydajności energetycznej. Hurtowe ceny energii spadły o ok. połowę od 2008 r., ale ceny detaliczne dla konsumentów pozostawały blisko rekordowych poziomów. Grupa podała, że w ciągu ostatnich czterech lat rachunki za energię dla odbiorców krajowych wzrosły o 17 proc., podczas gdy rachunki dla odbiorców przemysłowych wzrosły o 21 proc.

Zaburzenia na rynku energetycznym, spowodowane dotacjami do energii odnawialnej, oraz takie wydarzenia jak odkrycie gazu łupkowego w USA, doprowadziły do zamknięcia 51 gigawatów nowoczesnych elektrowni gazowych, co stanowi równowartość łącznej mocy takich państw, jak Belgia, Czechy i Portugalia. Zamknięcie tych elastycznych zakładów gazowych zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Europy. Istnieje coraz większe ryzyko awarii energetycznych w skali ponadregionalnej. Prezes francuskiego koncernu sytuację tę nazwał "absurdalną". Wezwał on do utrzymania rezerw mocy, czego nie mogą dać źródła odnawialne. Ostrzegł, że bez tych rezerw każda dłuższa i cięższa zima może okazać się katastrofalna pod względem zapewnienia ciągłości dostaw energii. Zachodnie media zgodnie rezultaty tego spotkania określają jako "bezprecedensowe".

Co wolno wojewodzie...
Tymczasem polska polityka energetyczna znajduje się między młotem zaspokojenia pilnych potrzeb a kowadłem spowodowanym ograniczeniami UE i związanymi z tym protestami. Za co by się poważnie nie zabrano, następują równie istotne sprzeciwy. Są one albo natury wewnętrznej, albo zewnętrznej. Przykładem tego stanu jest realizacja programu energetyki jądrowej. Jeszcze trzy lata temu podjęto w tej sprawie rządowe decyzje, ustalono harmonogramy realizacyjne i przystąpiono do ich realizacji.

Owszem, krytyki jak zawsze nie brakowało. Rząd jednak, przekonany do swoich racji, nie powinien się nią przejmować. Z pozoru tak to wyglądało. Od kiedy jednak nasz zachodni sąsiad ze względów bezpieczeństwa zrezygnował z bardzo już w tym kraju rozwiniętej energetyki jądrowej, nad jej przyszłością w Polsce zawisły czarne chmury. Jest jasne, że "spontaniczne" niemieckie protesty przeciwko polskim elektrowniom jądrowym miały poparcie niemieckiego rządu. Coś z tym trzeba było zrobić. Media i politycy dumnie podkreślali, że nie ugniemy się pod niemieckim dyktandem. Im głośniej na ten temat zapewniano o dalszej kontynuacji naszego jądrowego programu energetycznego, tym więcej wokół niego było kłopotów i nieporozumień. W rezultacie, nie zrezygnowaliśmy z niego, jak życzyli sobie tego zachodni sojusznicy, ale na razie odłożyliśmy jego realizacje o jakieś kolejne dwadzieścia lat, co prawie na jedno wychodzi. To, że Rosja buduje swoje elektrownie jądrowe w Kaliningradzie, niewiele dalej niż planowane polskie elektrownie jądrowe Niemcom już nie przeszkadza. Wszak co wolno wojewodzie...

Nielubiany węgiel
Rządowe czynniki zapewniają, że w energetyce dla polskiego węgla nie ma alternatywy. Jednocześnie intensywnie pracują nad ograniczeniem jego roli do minimum, aby uzyskać unijne pochwały i na "starość" dobrze płatne stanowiska.

Najlepszym przykładem jest właśnie rola Ministerstwa Gospodarki, które gdzieś tam na dalekim planie w ogóle jeszcze dostrzega potrzebę istnienia polskiego górnictwa węglowego. Nowy minister i wicepremier w jednej osobie na ogół bezpiecznie w ogóle pomija ten temat. Drugi minister skarbu, który jest właścicielem kopalń, dba o wpływy do budżetu i reszta go nie interesuje. Trzeci minister zajmujący się górnictwem w całości to resort środowiska. Ten, z natury rzeczy mający w swoim ręku nadzór nad jego bezpieczeństwem i zasobami, dba o całkiem odwrotne cele niż ma górnictwo. Rezultatem tej polityki "trojga" ministerstw jest malejąca rola węgla w skali całej gospodarki. Wynika ona też z ministerialnych personaliów, które nie mają żadnych struktur doradczych, prognostycznych i gospodarczo-ekonomicznych, zajmujących się gospodarką surowcową w skali kraju. Ten brak często podnoszony jest do rangi zasługi. Po co jakieś doradztwo w sprawach, którymi zamierzamy zajmować się tylko deklaratywnie, aby tonować i uspokajać ewentualny opór zbuntowanych górników? Ta polityka jest powszechnie akceptowana, przynajmniej przez niezorientowaną w niebezpieczeństwie tzw. większość demokratyczną.

Narastające niebezpieczeństwo
Dziś energetyka stanowi o suwerenności każdego państwa. Jej sytuacja w Polsce przypomina rok 1939. Jesteśmy silni, zwarci i gotowi. Nie oddamy ani jednego węglowego megawata. Na razie nic nam nie grozi. Potem nagle okazuje się, że jest całkiem odwrotnie. Na ratunek jest za późno. Siarczysty mróz, który tak boleśnie obnażył niedociągnięcia polskiej energetyki na przełomie lat 1978

-79 może znów się powtórzyć z tym samym rezultatem. O ile ówczesne totalitarne państwo mogło natychmiast rozwinąć energetykę, nie zważając na żadne jej ograniczenia, o tyle teraz jest to już niemożliwe. Dlatego istnieje potrzeba poważnego potraktowania jej potrzeb zawczasu, zanim nastąpi jakiekolwiek nieszczęście.

źródło: nettg.pl, autor: Adam Maksymowicz

ZWIĄZEK ZAWODOWY "KADRA"
KWK "CHWAŁOWICE" W RYBNIKU

ul. Przewozowa 4, 44-206 Rybnik
KRS: 0000000306
NIP: 642-256-54-66
REGON: 273939056