Za węglem stoi człowiek, jego życie i wysiłek
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Wiadomości
- Odsłony: 4641
- Ktoś, kto chce zmieniać i reformować Polskę oraz być ważny w życiu publicznym, nie może tak bezrefleksyjnie powiedzieć: „zlikwidujemy kopalnie” i być z tego powodu jeszcze dumnym - mówi Grzegorz Tobiszowski, sekretarz stanu w Ministerstwie Energii w rozmowie z "Trybuną Górniczą".
W czasie, gdy przebywała pan z polską delegacją w Indiach i Bangladeszu, do Polski przyszła Wiosna.
- Zawsze zadaję sobie pytanie – czemu niektórzy, gdy chcą zaistnieć, mówią, że zamkną kopalnie. W polskiej gospodarce i w polskiej energetyce będziemy potrzebować węgla jeszcze przez kilkadziesiąt lat i to nie dlatego, że tak mówi Grzegorz Tobiszowski. Po prostu takie są realia i uwarunkowania. Jeśli ktoś posiada wiedzę o krajowym systemie elektroenergetycznym, doskonale to rozumie. Tak naprawdę ci wszyscy, którzy mówią o zamykaniu kopalń, chcą, abyśmy węgiel sprowadzali. Na dodatek Wiosna wrzuca wszystkie kopalnie do jednego worka. Nie rozróżnia, że są takie wydobywające węgiel energetyczny i takie, które produkują węgiel koksowy.
A bez węgla koksowego nie ma co myśleć o produkcji stali...
- Dlatego zastanawia mnie, jak chcą produkować te wszystkie wiatraki. Powiem więcej, jeśli mielibyśmy w Polsce 10, 20, 30 czy 50 mln t węgla koksowego i możliwość jego transportu, to każdą ilość w mgnieniu oka sprzedamy do Azji. To jest niewyobrażalny biznes! Niestety, nie mamy takich możliwości wydobywczych. Jednak to, co produkujemy, przynosi zyski. Jaki jest zatem sens zamykać taki biznes? Nie rozumiem też, dlaczego niektórzy ludzie widzą w kopalniach i w węglu coś złego.
Czy to nie jest tak, że likwidacja górnictwa jest chwytliwym hasłem we wszystkich regionach kraju, tylko nie na Śląsku?
- Ktoś, kto chce zmieniać i reformować Polskę oraz być ważny w życiu publicznym, nie może tak bezrefleksyjnie powiedzieć: „zlikwidujemy kopalnie” i być z tego powodu jeszcze dumnym. Takie stawianie problemu świadczy o braku rozeznania i kompetencji, by zmieniać polską rzeczywistość gospodarczą. Tego typu zapowiedzi przyjmuję z bólem. Przecież to nie wydobywanie węgla jest nieekologiczne, tylko jego wykorzystanie. Jest oczywiste, że naturalne środowisko jest naszym wspólnym dobrem. I dlatego akcent powinien iść na energetykę, aby spalanie węgla było jak najbardziej ekologiczne. Przykładem są bloki węglowe w Jaworznie i Opolu. Łatwo komuś mówić o likwidowaniu kopalń, a to przecież miejsca pracy, miliardy złotych wpływające do budżetu państwa.
Czy to, co prezentuje Wiosna, nie jest trochę pogardą dla Śląska, mieszkańców regionu i etosu pracy, który był tutaj przekazywany z pokolenia na pokolenie? Może to ma przebiegać według schematu - zamknijmy kopalnie i zobaczymy, co się stanie?
- To bardzo ciekawa diagnoza. Gdy słyszę zapowiedzi Wiosny, to przed oczami pojawia mi się Wałbrzych i to, co stało się w tym regionie, gdy pozamykano kopalnie. Nie stworzono wówczas oferty dla ludzi, którzy odeszli ze zlikwidowanego tam górnictwa. Po tylu latach ten region dalej boryka się z problemami, których korzenie tkwią w dawnych decyzjach. Podjąłem starania i wprowadziłem Wałbrzych do unijnej inicjatywy transformacji regionów górniczych (Coal Regions in Transition – red.). Musimy stworzyć jakieś możliwości dla tej społeczności. Powtórzę - nie jest sztuką zamknąć, ale dać odpowiedź na pytanie: co w zamian? W działalności gospodarczo-społecznej trzeba zauważać człowieka. To jest kluczowa kwestia. W ramach Społecznego PRE_COP24 i w Polsce, i w Brukseli pokazaliśmy, ile kosztuje nowe i trwałe miejsce pracy, które mogłoby zastąpić to zlikwidowane w górnictwie. W sumie są to pieniądze idące w setki miliardów złotych. Problem ten przerabialiśmy już raz na Śląsku, kiedy górnicy dostawali odprawy za odejście z pracy. W założeniu mieli oni za nie założyć działalność gospodarczą. Większości własny biznes nie wyszedł. Odprawieni górnicy nie byli temu winni. Łatwo jest powiedzieć: załóż sobie firmę lub przekwalifikujemy cię. To dobrze brzmi, bo stwarza pozory, że daje się komuś szansę. Jednak przy takich przekształceniach i ich zapowiedziach trzeba spojrzeć szerzej. Uwzględnić uwarunkowania - wykształcenie, mentalność, tradycje społeczne, etos. To są głębsze problemy.
Pomysły Wiosny wpisują się w politykę dekarbonizacyjną Unii Europejskiej...
- Dlatego uważam, że bardzo dobrze jest obserwować naszych zachodnich sąsiadów i przyglądać się, jak rozwiązują oni energetyczne problemy. Oczywiście, nie możemy pewnych rzeczy przenieść w skali 1:1, ale warto czasem poszukać inspiracji. Niemiecki mix jest ciągle oparty na węglu brunatnym oraz odnawialnych źródłach energii. Nie słyszy się o tym, aby za Odrą likwidowano odkrywki, wręcz przeciwnie inwestuje się w nie. Niemcy robią to, bo mając węgiel brunatny, panują nad systemem energetycznym i mają zapewnione bezpieczeństwo dostaw energii. I my powinniśmy dążyć do utrzymania wydobycia na poziomie wymaganym przez nasz system energetyczny, by zapewnić ciągłość dostaw.
Niektórzy zapominają, że obecność węgla w systemie elektroenergetycznym nie wyklucza OZE. Jest o tym mowa w projekcie Polityki Energetycznej Polski do 2040 r.
- Są parlamentarzyści zajmujący się OZE, którzy żartują i mówią o mnie „zielony górnik”. A to z powodu, że w wielu rozmowach tłumaczyłem, że im więcej odnawialnych źródeł w systemie, tym więcej musi być oparcia na źródłach konwencjonalnych. Jedno drugiemu nie przeszkadza. Budujmy sprawniejsze bloki na węgiel i inwestujmy w OZE, ale to wszystko musi współgrać. Nie jesteśmy Grecją, Włochami czy Hiszpanią i musimy patrzeć na nasze warunki pogodowo-klimatyczne. Górnicy nie protestują przeciwko wiatrakom, bo widzą sens tego wszystkiego. Patrzą na to szerzej w przeciwieństwie do tych, którzy uważają, że wystarczą nam tylko odnawialne źródła energii. Według mnie, to takie ślepe podążanie za modą. Ochrona środowiska to globalne wyzwanie. Nie jest tak, że Europa jest z tego wyłączona. Na COP24 usłyszałem, że ze Starego Kontynentu wypychamy przemysłowe gałęzie gospodarki i tym samym z Europy robimy „czyścioszka”. Przenoszą się one do krajów mniej zamożnych, gdzie możliwości zainwestowania w nowe technologie są dużo gorsze, a przepisy nie tak rygorystyczne. Wypychając te branże sprawiamy, że i tak cierpi środowisko, i to w większym stopniu niż w Europie. Tym samym cofamy się, zamiast dokonywać postępu. Poza tym często zapomina się o człowieku. A należy pamiętać, że za węglem stoi człowiek, jego życie i wysiłek.
źródło: nettg.pl, autor: Maciej Dorosiński