guidoLiderzy wśród zabytkowych kopalń - Wieliczka i Guido - dwoją się i troją, by przyciągnąć jak najwięcej turystów i skusić ich, by często wracali. Kij w mrowisko wbił niedawno Marek Kandzia z tarnogórskiej kopalni srebra, który publicznie ostrzegł kolegów przed groźbą przesadnej komercji.

Zabytkowa Kopalnia Srebra w Tarnowskich Górach razem ze Sztolnią Czarnego Pstrąga tracą turystów, którzy ciągną m.in. do Zabrza, gdzie np. od lipca za 10 zł można niemal prosto z trotuaru zjechać 320 m pod ziemię do... pubu, pójść do kina, teatru czy pograć na dole w... golfa.

Guido w 2012 r. odwiedziło ponad 100 tys. gości, czyli tylu, ile 20 lat wcześniej miała tarnogórska kopalnia - od połowy lat 70. hit turystyczny regionu. Prym wiedzie niepodzielnie Wieliczka z wynikiem ponad 1 mln turystów rocznie, który - zdaniem znawców industrialu - tylko dopinguje zabrzan do zdwojonej rywalizacji i nowych pomysłów na promocję kopalni.

Z wyścigu wyłamał się
Marek Kandzia, prezes Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej, właściciela kopalni i sztolni.

- Nie chcemy z naszych zabytków robić Disneylandu, co przydarzyło się np. kopalni w Wieliczce - ocenił. - Kiedyś życzyli mi, żebym miał tylu gości, co w Wieliczce. Nie chcę! Nie chcę iść z grupą, na którą wpycha się kolejna, jedna za drugą, przewodnicy wzajemnie się poganiają!

Muszę mieć czas, by wprowadzić gości w klimat kopalni. Turysta jest dla nas podmiotem, a nie przedmiotem do szybkiego przepędzania i skasowania biletów... - tłumaczy tarnogórzanin, dodając, że nie będzie rwał włosów z głowy, jeśli komuś wystarczy odwiedzić Tarnowskie Góry tylko raz w życiu.

Jak Kajetan d'Obyrn, prezes zarządu Kopalni Soli Wieliczka SA, czuje się w roli Myszki Miki?

- Porównywanie ponad 700-letniej kopalni z Disneylandem to nieporozumienie. Kto doszukuje się w wielickich podziemiach komercyjnych atrakcji, ten zapewne nigdy tu nie był. Nawet gdybyśmy chcieli zbliżyć się do plastikowego parku rozrywki, nie możemy tego zrobić, figurując na liście UNESCO - odparowuje d'Obyrn, czyniąc aluzję do tarnogórskich starań o wpis na prestiżową listę, które trwają od kilku lat.

W Wieliczce tłumaczą, że nikt nie przekształca tam prastarego dziedzictwa, a udogodnienia (jak schody czy oświetlenie trasy turystycznej) są tylko po to, by udostępnić bezcenny skarb niezależnie od wieku czy kondycji fizycznej gości.

Współcześni turyści
oczekują czegoś więcej niż tylko klasycznego zwiedzania. Poszukują emocji, wrażeń.

- Nawet zabytkowa kopalnia nie tkwi zawieszona w próżni i musi harmonijnie połączyć przeszłość z rozwiązaniami na miarę XXI w. - punktuje d'Obyrn, przyznając, że nie wolno bezkrytycznie schlebiać nowinkom technologicznym, a nad właściwą proporcją w Wieliczce czuwa m.in. wojewódzki konserwator zabytków.

Przed zarzutami o komercjalizację zabytku bronią się także w Zabrzu: - Zwolennicy "sakralizacji" zabytkowych kopalń zapominają niestety, że jeśli miejsce będzie stało puste, to w końcu wszyscy stracimy je bezpowrotnie - argumentuje Andrzej Mitek, młody specjalista ds. promocji i komunikacji w kopalni Guido.

Prezes Kandzia
potwierdza, że bez pieniędzy nie da się utrzymać zabytkowej kopalni (tarnogórska pochłania ok. 1 mln zł rocznie).

Tarnogórzanie mówią, że nie są przeciwni nowoczesności: wprowadzili dyskretne elektroniczne odgłosy na dole, otwarli multimedialną trasę w internecie, a słynne dziś na całą Polskę płukanie kruszcu w zabytkowej kopalni Złoty Stok podpatrzono nie gdzie indziej, jak na tarnogórskiej imprezie gwarków. Ale nigdy nie pozwolą na to, by w wyrobiskach czekała co krok na turystę... np. budka telefoniczna.

- Jak ktoś ma obszerne komory i za dużo miejsca, niech wymyśla w nich atrakcje sportowe. Popieram też sztukę w kopalni, tę przez duże "S", spektakle, wystawy. Ale gdy zobaczę na dole kuchenne kafelki w pubie, to pytam się, co to ma jeszcze wspólnego z górnictwem? - Kandzia mówi, że jego zdaniem przejście z historii w XXI w. powinno być jak najpłynniejsze, roztropne. - Takie, jak niegdyś przekazywanie wyrobisk przez starych górniczych fachowców młodszym następcom. My też rozumiemy rachunek ekonomiczny. Gdyby było inaczej, kopalnia już by nie istniała. Przed laty przekonaliśmy emerytów górniczych, by zgodzili się oprowadzać wycieczki za naprawdę niewielkie pieniądze. Dzięki tym górnikom ciągle rodzina z dwojgiem dzieci zostawia w Tarnowskich Górach mniej niż po byle seansie w multipleksie.

Jednym z jego marzeń jest, by zabytkowe kopalnie w Zabrzu, Wieliczce i Tarnowskich Górach utworzyły wspólnie industrialny trójkąt turystyczny na południu kraju.

- To światowy unikat, móc w ciągu kilku dni w jednym praktycznie miejscu globu zaznajomić się z tej klasy zabytkami górnictwa węgla, kruszcowego i solnego. Nie musi być między nimi żadnej konkurencji - szef Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej poddaje pomysł kolegom.

źródło: nettg.pl, autor: Witold Gałązka