mount-saint-michel

Kiedy wreszcie po trzech godzinach tułaczki udało nam się opuścić Paryż, skierowaliśmy się na północ Francji – kierunek znacznie mniej popularny niż kosmopolityczne, gwarne, gorące południe.

Nie powiem, również i w mnie wizja 20 stopni w środku lata oraz zimnej, morskiej wody, nie wzbudzała zbytniego entuzjazmu. Ale, co tam! Finałem naszych podróży i tak miało być Cote d'Azur, więc poświęcenie tych kilku dni na zwiedzenie nieatrakcyjnej, zimnej, surowej północy, stała się do zniesienia.

Oczywiście całkiem niedługo miałam się przekonać jak bardzo myliłam się w swoich osądach na temat nudnej i mało atrakcyjnej Bretanii czy Normandii.

W pierwszej kolejności postanowiliśmy zobaczyć bardzo popularne i powszechnie znane Mont Saint Michel, czyli Wzgórze Świętego Michała.

Kiedy naszym oczom ukazała się przepiękna, kamienna, majestatyczna budowla, widoczna już z dystansu kilkudziesięciu kilometrów, wiedzieliśmy, że warto było przyjechać na północ.

Mont Saint Michel dwa razy dziennie „nawiedzane” jest przez przypływy, których prędkość jest imponująca i ten, kto zbytnio oddalił się w kierunku morza, może się znaleźć w niebezpieczeństwie. Dlatego też każdy przypływ ogłaszany jest biciem dzwonów, a turyści mają do dyspozycji ulotki informujące o godzinach ich występowania.

I tak oto w trakcie takiego przypływu Wzgórze Świętego Michała staje się wyspą, którą ze stałym lądem łączy jedynie wąska grobla. Całkowite zalanie terenów wokół wzgórza następuje tylko 53 razy w roku, kiedy to przypływy są wyjątkowo silne.

Niestety Mont Saint Michele odwiedzane jest codziennie przez tysiące turystów z całego świata, przez co wiele traci na swojej niesamowitości. O ileż bardziej dobitnie przekonać by się można o jego czarowności, gdyby jego uroki odkrywało się jedynie w towarzystwie księżyca :). W takich właśnie chwilach żałuję, że jest nas na świecie ponad siedem miliardów.

Mimo tłumu turystów, tłoczących się na każdej możliwej przestrzeni, mimo zgiełku, hałasu i nachalnego ścisku, uważam, że odwiedziłam miejsce magiczne. Bo miejsce gdzie wpływy księżyca są tak zaskakująco silne i tak wyraźnie widoczne, musi mieć swoją czarowną moc. Pokaz jaki, w tym akurat miejscu, urządza nam matka natura, zachwyca i zniewala. I każe, choć na chwilę, przystanąć i zastanowić się nad miejscem człowieka we wszechświecie, pełnym tajemnic i pełnym magii.

Każdy kto tutaj był, zapewne uświadomił sobie, że istnieją na tym świecie rzeczy, które niezaprzeczalnie świadczą o jego nieprawdopodobności, a to co robi matka natura, to majstersztyk w najwyższym wydaniu. Wobec którego człowiek musi pochylić głowę.

A bycie częścią tego świata i mozliwość chwilowego uczestniczenia w jego trwaniu powinna być dla nas zaszczytem!

c.d.n.