damian gizynski arcJeszcze do niedawna biegał na długich dystansach. Marzył o starcie w ultramaratonie z Aten do Sparty. Dziś jest animatorem biegów przełajowych. Damian Giżyński, ratownik z kopalni Pniówek, zachęca do czynnego uprawiania sportu, doradza, jak trenować bezpiecznie i odnosić sukcesy.

Zaczynał od krótkich treningów po szychcie. Potem przyszły dłuższe dystanse, do 5 km. Czuł, że dobrze znosi tego rodzaju wysiłek. Potrafił utrzymać równy oddech. Polubił taki sposób spędzania wolnego czasu. Stawiał sobie coraz to większe wyzwania. Każdego roku pokonywał biegiem dystans ponad 2 tys. km. To tak, jakby przemierzyć trasę z Katowic do Gdańska i z powrotem. Jego specjalnością stały się ultramaratony, czyli biegi na dystansie powyżej 42,195 km. W rodzinnym Jastrzębiu-Zdroju mówili, że rzucił wyzwanie granicom ludzkich możliwości, bo już na samą myśl o tak morderczym biegu nogi się uginają. Ukończył m.in. liczący 150 km maraton Ultra Roztocze, którego trasa wiedzie przez Roztoczański Park Narodowy, Krasnobrodzki Park Krajobrazowy, rezerwaty Szum Nad Tanwią i Świętego Rocha, wijąc się po polach i lasach, to znów schodząc do ciemnych i wilgotnych wąwozów, by poprowadzić biegaczy przez kamieniołomy. Damian Giżyński ukończył bieg z czasem 23 godz. i 33 min, zajmując 19. miejsce w klasyfikacji generalnej i sięgając przy okazji po srebrny medal w grupie wiekowej seniorów. Nie było tygodnia, żeby nie wystartował w jakimś biegu. Rano uczestniczył w biegu górskim w Ustroniu na 14 km, a po południu zjawiał się w Jastrzębiu-Zdroju, żeby wziąć udział w kolejnych zawodach na 10 km. 

Wielkie marzenie
Marzeniem ratownika z Pniówka był start w ultramaratonie z Aten do Sparty. To jeden z najbardziej morderczych biegów na świecie. Ojcem Spartathlonu jest grecki posłaniec Fidippides, który pobiegł z Aten do Sparty, aby prosić Spartańczyków o pomoc w bitwie pod Maratonem. Według legendy wyruszył o poranku i przybiegł wieczorem następnego dnia. Wyzwaniem jest nie tylko dystans 246 km, ale także trudna trasa i restrykcyjnie przestrzegane limity. Uczestnicy rywalizacji biegną, aby ucałować stopy króla Leonidasa, przy pomniku którego znajduje się meta. Trasa biegu wiedzie z Akropolu przez Kanał Koryncki i Peloponez do Sparty. Na trasie wyznaczonych jest ok. 70 punktów kontrolnych, na których biegacze muszą się zameldować w określonym czasie. Na przebycie pierwszego dystansu, liczącego 81 km, mają 9,5 godz. Kolejną próbę napotykają u stóp góry Sangas (1100 m n.p.m.). W sumie 13 km podbiegu! Limit czasu na cały dystans wynosi 36 godzin. W 2016 r. triumfatorem biegu był Polak Andrzej Radzikowski.

– Nastawiałem się na start, ale coraz bardziej doskwierał mi ból kręgosłupa. Poddałem się badaniom i w końcu lekarz oznajmił mi, że pora kończyć moją przygodę z tą dyscypliną sportu. I ten moment był decydujący. Z biegacza stałem się animatorem biegania – wyjaśnia.

Dwa lata temu Damian wraz z kolegą Dominikiem Ząbczyńskim wpadli na pomysł, aby spróbować swych sił w roli organizatorów biegu przełajowego w Suszcu.

– Nazwaliśmy go Hałda Run Extrem, ponieważ trasa prowadzi przez fragment jednej z największych w Polsce, starej, częściowo zalesionej hałdy byłej kopalni Krupiński oraz przepiękne kobiórskie lasy. W ramach zawodów postanowiliśmy przeprowadzić m.in. Przełajowe Mistrzostwa Polski Górników. Biegi na dystansach półmaratonu nazwaliśmy Ściana Płaczu, a na 10 km Pierwsza Szychta – tłumaczy. 

Morderczy bieg
Pomysł złapał. Zainteresowanie startem przeszło wszelkie oczekiwania organizatorów. Do udziału w pierwszej edycji biegu zgłosiło się ponad 300 uczestników. Krótszy dystans wybrało 160 śmiałków, reszta poszła na całość. 

– Trzy kilometry przed metą biegaczy czekał podbieg na stromą kopalnianą hałdę. Mało kto dawał radę. Zawodnicy zsuwali się w dół, a co sprytniejsi pokonywali ten odcinek na czworakach – śmieje się Giżyński.

Morderczy bieg wygrał Tomasz Oślizło, sztygar z ruchu Chwałowice kopalni ROW, należący do grona najlepszych biegaczy przełajowych w Polsce. Mądrze oszczędzał siły na finisz. Podczas gdy rywale zmęczeni długim dystansem ledwo mierzyli się ze stromym podejściem, on ze spokojem zmierzał do mety.

– Cieszy mnie, że ludzie garną się do biegania. Biegi przełajowe lubią być mylone z runmageddonami. Trasy tych pierwszych wyznaczane się zwykle wokół terenów leśnych, pól, łąk, gdzie na ich uczestników czeka wiele naturalnych przeszkód. To autentyczne obcowanie z przyrodą. Bywa jednak, że trzeba wspiąć się na górniczą hałdę i to są właśnie te dodatkowe utrudnienia – wyjaśnia ultramaratończyk.

II edycja biegu Hałda Run Extrem odbędzie się 27 sierpnia br. w Suszcu. Ma on nadal charakter otwarty, a wiec wystartować może każdy chętny. Zawody dla dorosłych (od 18 lat) rozegrane zostaną na trzech dystansach: krótkim (Służba Przygotowawcza): 5,5 km, klasycznym (Pierwsza Szychta): 11 km i długim (Ściana Płaczu): półmaraton z górką na dystansie 23 km. W planie są ponadto Mistrzostwa Polski Górników w biegach przełajowych. Dodatkowo organizatorzy przeprowadzą zawody dla dzieci i młodzieży w grupach wiekowych do 10 lat oraz: 10-11, 12-13, 14-15 i 16-17 lat. Najmłodsi pobiegną na dystansie 1326 m, dla upamiętnienia pierwszej historycznej wzmianki o Suszcu.

– Zachęcam do udziału i codziennych treningów. Latem biegajmy rankiem albo wieczorami. Zaczynajmy od krótkich dystansów i mierzmy siły na zamiary – instruuje biegacz z Pniówka.

źródło: nettg.pl, autor: Kajetan Berezowski, fot.: ARC