Transformacja to szansa
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Wiadomości
W firmach okołogórniczych może pracować nawet kilkaset tysięcy osób. Są to firmy o różnym profilu działalności, które w zasadzie działają na terenie całej Polski. O tym, jak może wyglądać wsparcie dla firm zaplecza górniczego, dowiemy się z wywiadu z wiceministerem rozwoju, pracy i technologii Robertem Tomankiem, którego udzielił portalowi netTG.pl.
- Kiedy rozpoczną się rozmowy dotyczące systemu wsparcia dla firm okołogórniczych i kto weźmie w nich udział?
- Chcielibyśmy, żeby pierwsze spotkanie odbyło się pod koniec sierpnia. Planujemy zaprosić bardzo szerokie grono interesariuszy. Będą to zarówno przedstawiciele firm, związków zawodowych, gmin górniczych – co prawda przemysł okołogórniczy nie zawsze jest zlokalizowany w tych gminach, ale tam jest jednak większość firm – przedstawiciele Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej oraz samorządu województwa.
- Do końca sierpnia zostało jeszcze trochę czasu. Jak będą wyglądały przygotowania do rozmów?
- Sierpniowe spotkanie chcielibyśmy poprzedzić działaniami analitycznymi związanymi z zebraniem informacji o sektorze. Kiedy mówi się o sektorze okołogórniczym, to tak naprawdę mało kto potrafi precyzyjnie odpowiedzieć, o jakie firmy chodzi. Jednym z kryteriów może tutaj być udział produkcji na rzecz górnictwa. Natomiast to również jest kategoria, która wymaga uszczegółowienia. Dysponujemy różnymi analizami, które definiują sektor zupełnie odmiennie. To powoduje, że zatrudnienie szacowane jest tu z dużą rozpiętością od ok. 40 tys. osób do ponad 100 tys. Dlatego musimy najpierw zebrać dane, które pozwolą nam przygotować delimitację sektora oraz opracować mapę kompetencji firm okołogórniczych.
- Jakie zatem powinny być główne założenia systemu wsparcia dla firm zaplecza górniczego?
- Powinniśmy zabrać się do tej kwestii systemowo, wykorzystując wszystkie instrumenty, które państwo ma do swojej dyspozycji. Nie są nam potrzebne strategie, które nazywam pasywnymi, czyli takie, które opierają się na takim podejściu, że oto mamy problem i jakoś musimy go rozwiązać. Jestem zwolennikiem strategii aktywnych opartych na potencjale sektora, w tym zwłaszcza jego kompetencjach. Sektor górniczy to głównie przemysł maszynowy. Pracują tam ludzie, którzy mają bardzo wysokie kompetencje techniczne, a firmy posiadają infrastrukturę i specjalistyczny sprzęt, to ogromny kapitał. Kwestią, którą teraz musimy się zająć, jest to, w jaki sposób im pomóc w dokonaniu skutecznej transformacji oraz jak ułatwić im znalezienie nowych rynków.
- To oznacza, że system wsparcia będzie oparty głównie na pomocy w przebranżowieniu oraz znalezieniu nowych zagranicznych partnerów handlowych?
- Tak, to powinny być najważniejsze elementy programu pomocowego. W tym drugim przypadku pokrywa się to z obecnie prowadzonymi działaniami systemowymi w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii. Najpierw nasz resort przygotował założenia polityki przemysłowej, teraz opracowujemy politykę eksportową, która ma na celu wprowadzenie nowych instrumentów promocji eksportu i wsparcia dla eksporterów.
Takie narzędzia chcielibyśmy również przygotować i zaadresować dla firm okołogórniczych. Górnictwo w Polsce będzie się kurczyło, ale to nie stanie się nagle, tylko będzie to proces rozłożony na lata. Dlatego w miarę utraty kontraktów na rodzimym rynku, firmy okołogórnicze powinny szukać odbiorców za granicą, a my powinniśmy im w tym pomóc. Już teraz tak się zresztą dzieje. Część firm okołogórniczych świetnie sobie już radzi na rynkach zagranicznych, w tym dalekowschodnich.
- Jeśli mowa o konwersji, to jakie mogą być kierunki przebranżowienia firm okołogórniczych?
- Jednym z takich kierunków może być np. obszar budownictwa specjalistycznego, a także obszar związany z kompetencjami w zakresie maszynowej produkcji specjalistycznej. Myślimy zwłaszcza o wspieraniu produkcji w zakresie zielonych technologii i energetyki odnawialnej. Firmy okołogórnicze powinny się włączyć w budowę globalnych łańcuchów wartości. Tutaj moglibyśmy uruchomić mechanizm, który nazywam zielonym offsetem. Chodzi o to, żeby zagraniczni dostawcy technologii zeroemisyjnych włączali polskie przedsiębiorstwa w swoje łańcuchy produkcji.
Transformacja energetyczna będzie się wiązała z wielomiliardowymi inwestycjami, które będziemy musieli ponieść – wśród tych inwestycji jest chociażby budowa morskich farm wiatrowych. Te inwestycje będą realizowały wyspecjalizowane zagraniczne koncerny, jednak powinniśmy zadbać o to, żeby nasze firmy – właśnie w ramach zielonego offsetu – również w tym współuczestniczyły jako partnerzy i kooperanci głównych wykonawców.
W tym przypadku rolą państwa powinno być również wsparcie działań innowacyjnych oraz restrukturyzacyjnych, które pozwolą naszym firmom, także tym okołogórniczym, uczestniczyć w tych kontraktach.
- Czy w ramach systemu wsparcia powstanie jakiś osobny fundusz, z którego firmy okołogórnicze będą mogły skorzystać?
- Już teraz mamy cały szereg środków, które są przeznaczone na restrukturyzację oraz różnego rodzaju programy wsparcia pozostające w gestii rządu oraz instytucji powołanych przez rząd, takich jak np. Polski Fundusz Rozwoju, Polska Agencja Inwestycji i Handlu czy Bank Gospodarstwa Krajowego. Na to wszystko nakładają się ogromne środki w Krajowym Planie Odbudowy oraz odpryskowe fundusze w dyspozycji Brukseli, które zostały już przydzielone Polsce, tj. Fundusz Sprawiedliwej Transformacji.
My te środki musimy teraz po pierwsze zidentyfikować, w następnej kolejności ewentualnie dopracować przepisy, tak żeby finalnie zaadresować je do potrzeb firm z sektora okołogórniczego. Oczywiście warta rozważenia jest propozycja zintegrowania tych środków. Tutaj jeszcze jedna ważna uwaga. Te pieniądze nie mają służyć ratowaniu sytuacji finansowej firm, ale być bodźcem rozwojowym. Dlatego firmy muszą mieć bardzo dobrze przygotowany biznesplan i pomysł, a w zamian dostaną przysłowiową wędkę, a nie rybę.
- Czy rozmowy dotyczące systemu wsparcia zakończy podpisanie umowy lub przygotowanie innego aktu prawnego, który będzie regulował zasady pomocy dla sektora?
- Na pewno powinniśmy zebrać wszystkie uzgodnienia poczynione z partnerami i interesariuszami rozmów w pakiet propozycji. Natomiast nie wydaje mi się, żeby musiało to przyjąć postać jakiejś odrębnej umowy. Tym bardziej, że umowa społeczna, która dotyczy również branży okołogórniczej, została już zawarta. Nie wydaje mi się również konieczne procedowanie tego wszystkiego w kolejny program rządowy, bo to bardzo czasochłonny proces.
- Jak długo potrwają rozmowy i kiedy system wsparcia mógłby wejść w życie?
- Planuję, że program wsparcia powinien zostać przygotowany najpóźniej do końca roku, tak żeby można było rozpocząć jego realizację od 1 stycznia 2022 r. Zdaję sobie sprawę z tego, że rozmowy nie będą łatwe, ale dialog jest tutaj kluczową sprawą. Bez porozumienia z firmami okołogórniczymi, interesariuszami lokalnymi (w tym związkami zawodowymi) rząd nic nie zrobi.
Dlatego musimy najpierw poznać zdanie i propozycje wszystkich interesariuszy, a następnie wspólnie wypracować rozwiązania. Duża część z tych rozwiązań to instrumenty, które już istnieją – będziemy musieli je tylko wskazać, zebrać, zintegrować i przystosować do potrzeb firm okołogórniczych. Ważną kwestią jest również to, że my, jako strona rządowa, siadamy do tych rozmów z przekonaniem, że Śląsk i jego transformacja to nie jest żaden problem dla Polski, tylko szansa dla całego kraju.
Górnicy to dzisiaj już nie niewykwalifikowani robotnicy z kilofami i innymi prostymi narzędziami, tylko specjaliści, którzy mają wiedzę z wielu dziedzin, potrafiący obsługiwać skomplikowane maszyny, którzy oprócz tego znają złożone przepisy BHP, wiedz,ą jak się pracuje w dużej organizacji i posiadają kulturę korporacyjną. To ogromny kapitał i szansa rozwojowa, tym bardziej w momencie, kiedy mamy rekordowo niskie bezrobocie. Górnictwo i sektor okołogórniczy to nie jest problem czy wyzwanie, jak to delikatniej ujmują niektórzy. To autentyczna szansa rozwoju przemysłu i pozycjonowania Polski, jako kraju stabilizującego autonomię strategiczną Europy.
źródło: nettg.pl, rozmawiał: Jacek Madeja