prosper haniel kajGórnicy zwalniani z czeskich kopalń inkasują od 100 tys. zł do 155 tys. zł brutto (po przeliczeniu z koron). Żaden górnik nie otrzyma jednak takiej sumy do ręki. System odpraw, który przyjęli Czesi, przypomina w pewnym sensie pomysł niemiecki sprzed 30 lat. Tam z kolei postawiono bardzo mocno na reorientację zawodową.

Nasi południowi sąsiedzi zwalniają pracowników z kopalń w przyspieszonym tempie i pomyśleć, że jeszcze trzy lata temu przyjmowali do pracy. Każdy, kto namówił kolegę do podpisania umowy z OKD, dostawał na rękę równowartość 2 tys. zł. Nowy pracownik mógł liczyć na równowartość 10 tys. zł na tzw. dobry początek. Dziś ci ludzie muszą opuścić branżę, otrzymując symboliczne odprawy. Liczy się bowiem staż i wiek. W najkorzystniejszej sytuacji są ci, którzy pracowali na dole i przyjęli wypowiedzenie na zasadzie porozumienia stron. Dostaną odprawę stanowiącą równowartość jedenastu pensji. Jeśli przepracowali pod ziemią np. 25 lat, w tym 3300 dniówek, i mają ukończone 50 lat, mogą liczyć na pieniądze rzędu ok. 155 tys. zł brutto. 

Odprawa dawkowana
Jednak dodatek państwowy nie zostanie im wypłacony jednorazowo. Będą otrzymywali go przez kolejnych 60 miesięcy w wysokości po 8 tys. koron brutto, czyli po 1400 zł miesięcznie. Górnicy dołowi z krótszym stażem, którzy nie mają ukończonych 50 lat, będą musieli zadowolić się odprawą w tej samej wysokości, ale już dodatek państwowy w wysokości 8 tys. koron będzie im wypłacany tylko przez 36 miesięcy. Czym krótszy staż i niższy wiek, tym krócej wypłacany będzie dodatek państwowy. Pracownicy powierzchni otrzymują go w wysokości 5300 koron, czyli ok. 900 zł. Aby w ogóle mieć do niego prawo, byli pracownicy kopalń należących do OKD muszą mieć przepracowane przynajmniej dwa lata. I to obojętnie, czy swoje zadania wykonywali na dole, czy na powierzchni.

Czesi spieszą się, ponieważ do końca lutego br. muszą zamknąć zakłady Darkov i ČSA – tak postanowił rząd.

Jeszcze 31 grudnia 2020 r. w OKD pracowało ok. 7000 osób, licząc firmy świadczące usługi dla kopalń. Na 1 marca br. ta liczba ma wynosić niewiele ponad 5000, przy jednym czynnym, dwuruchowym, zakładzie górniczym ČSM. Lecz i przed tą kopalnią stoi widmo likwidacji już w przyszłym roku. 

Nic naraz
Czesi nie planowali jeszcze rok temu zamknięcia kopalń. Chcieli to uczynić najwcześniej w 2025 r. Gwoździem do trumny czeskiego górnictwa okazała się pandemia koronawirusa i fatalna koniunktura na światowych rynkach węgla. Pomysł z częściowymi wypłatami dodatków za odejście z pracy w górnictwie wzięli od Niemców. Uznali, że będzie to z korzyścią dla beneficjentów, którym zablokowano tym samym możliwość pozbycia się środków do życia w łatwy sposób, ale też dla budżetu państwa, bo nie będzie trzeba wypłacać naraz tak pokaźnych sum.

Z kolei nasi zachodni sąsiedzi latami przygotowywali się na pożegnanie górnictwa węgla kamiennego. 30 lat przed zamknięciem ostatniej kopalni spółka Deutsche Steinkohle ogłosiła listę dziewięćdziesięciu zawodów, które miały wchłonąć byłych górników. Postawiono m.in. na opiekuna osób starszych, sanitariusza, ratownika medycznego, strażaka, kierowcę, ogrodnika, a osobom ze średnim i wyższym wykształceniem zaproponowano szukanie życiowej szansy w mechatronice.

Kursy specjalistyczne organizowane przez RAG cieszyły się ogromnym powodzeniem. W ciągu pierwszych 10 lat ukończyło je prawie 8 tys. absolwentów. Trwały 24 miesiące. Zainteresowany zgłaszał fakt uczestnictwa w kursie właściwemu urzędowi pracy, a ten wypłacał mu przez cały okres kształcenia zasiłek. Aby były górnik nie stracił, spółka DSK uzupełniała go kwotą wyrównawczą. Paradoksalnie w Zagłębiu Ruhry, gdzie w 2000 r. notowano największe bezrobocie w Niemczech, udało się generować najwięcej miejsc pracy właśnie dla byłych górników. W 2003 r. aż 220 tys. osób zmieniło zatrudnienie!

Licząc od 1993 r., 9600 górników zostało poddanych procesowi reorientacji zawodowej. W efekcie 5100 odeszło z pracy w DSK, w tym 373 poddało się gruntownym szkoleniom specjalistycznym. 4000 kolejnych wróciło do branży z powrotem, po nieudanej próbie asymilacji w branżach pozagórniczych. Reasumując – 60 proc. zainteresowanych odejściem z górnictwa spełniło swe zamiary.

Korzystanie z instrumentów socjalnych było dla odchodzących z kopalń dobrowolne. Można było z nich korzystać po 20 latach pracy pod ziemią i 15 na powierzchni. Górnik dołowy przechodził na świadczenie emerytalne wraz z ukończeniem 50. roku życia, lecz dwa lata wcześniej praktycznie żegnał się z robotą, otrzymując od urzędu pracy świadczenie socjalne wraz z dodatkiem wyrównawczym DSK. W sumie otrzymywał miesięcznie ok. 90 proc. swych dotychczasowych poborów (górnik dołowy zarabiał w 2003 r. średnio 2000 euro miesięcznie). Pomiędzy 55. a 60. rokiem życia wypłatę dodatku przejmowała związkowa kasa emerytalna. 

Musieli wybierać
Nie wszyscy jednak spełniali wymienione warunki. Ci musieli zgodzić się na zamrożenie płac i wybierać pomiędzy pracą na część etatu, w zamian za dodatkowe dni wolne od pracy (17 rocznie) a udziałem w procesie reorientacji zawodowej. Jednak nikt, kto chciał spróbować pracy poza kopalnią, nie musiał żegnać się z górnictwem z dnia na dzień, chyba że zdecydował się na udział w kursie specjalistycznym. Jeśli nie, delegowany był do nowego pracodawcy na pół roku. W tym czasie otrzymywał wypłatę z DSK, gdyż nadal figurował na liście pracowników. Nowy pracodawca obowiązany był jedynie odprowadzić do kasy DSK kwotę 250 euro miesięcznie. Po pół roku DSK zasięgało informacji zarówno u pracodawcy, jak i samego zainteresowanego. Jeśli coś nie „grało”, pracownik wracał z powrotem do DSK. Byli i tacy, którzy wracali po trzy razy i wreszcie odeszli na dobre. Aby uniknąć takich sytuacji, urzędy pracy kontrolowały firmy współpracujące z DSK.

W czasach wielkiej prosperity, krótko przed kryzysem branży węglowej w 1958 r., w całym Zagłębiu Ruhry działało 150 kopalń, które wydobywały 142 mln t węgla rocznie. W latach 1960-1980 liczba kopalń zmniejszyła się ze 146 do 39. W 1957 r. kopalnie zapewniały miejsca pracy 610 tys. ludzi, w 1994 r. już tylko 100 tys. W grudniu 2018 r. zamknięto ostatnią kopalnię Prosper-Haniel w Bottrop. W niemieckim górnictwie zatrudnionych było wówczas niewiele ponad 800 pracowników.

źródło: nettg.pl, autor i fot.: Kajetan Berezowski

ZWIĄZEK ZAWODOWY "KADRA"
KWK "CHWAŁOWICE" W RYBNIKU

ul. Przewozowa 4, 44-206 Rybnik
KRS: 0000000306
NIP: 642-256-54-66
REGON: 273939056