Rosnące zwały niesprzedanego lub nieodebranego węgla to obecnie jeden z głównych problemów polskich kopalń. O takiej sytuacji alarmowali związkowcy z Polskiej Grupy Górniczej. Okazuje się, że podobny problem mają również niektóre zakłady Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Jak poinformował Roman Brudziński, wiceszef Solidarności w JSW, problem zapełnionych całkowicie zwałowisk dotyczy kopalni Budryk i Zofiówka.

- Dla nas rzeczą niezrozumiałą jest, że węgiel koksowy jest niesprzedawalny. Tak sprawa jest przedstawiana przez zarząd, ale dla nas wynika to jedynie z nieudolność pionu sprzedaży w JSW. W najtrudniejszej sytuacji są kopalnie Budryk i Zofiówka, gdzie zwały są zapełnione w więcej niż 100 proc. Produkcja jest prowadzona normalnie tylko dlatego, że bieżące wydobycie jest ładowane bezpośrednio na wagony. Niestety wagonów jest na tyle, na ile dostarcza nam PKP Cargo. To wszystko grozi przestojami w produkcji. Wg naszych szacunków węgiel na zwałach ma wartość ok. 500 mln zł, a gdyby te pieniądze były w JSW, to nie musielibyśmy mówić o konieczności naruszania funduszu stabilizacyjnego. Ten temat poruszaliśmy już na komitetach sterujących, czyli ciałach pomocniczych Zespołu Trójstronnego, od kilku miesięcy, ale bez efektu - powiedział Brudziński.

Jak zapewnia Sławomir Starzyński, rzecznik JSW, spółka na bieżąco podejmuje działania związane z rozładowaniem przykopalnianych zwałowisk.

- W przypadku kopalni Budryk na zwałach zalega przede wszystkim węgiel energetyczny, a z jego sprzedażą problem mają obecnie wszyscy. Nie ma jednak zagrożenia, żeby z tego powodu doszło do jakichś przestojów w produkcji. Robimy wszystko, aby zmniejszyć zwały, chodzi m.in. o działania związane ze sprzedażą. Natomiast, gdyby na zwałach rzeczywiście zabrakło miejsca dla węgla, to wtedy możemy go magazynować na zwałowiskach w sąsiednich kopalniach - argumentuje rzecznik JSW.

źródło: nettg.pl, autor: JM