tchorzewskiZałogi górnicze oraz strona społeczna, to nie są ludzie skorzy do awantur, ale nie lubią być oszukiwani - mówi dla portalu wnp.pl Krzysztof Tchórzewski, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były wiceminister gospodarki.

Co Pan sądzi o tym, co się teraz dzieje w polskim górnictwie?

- Kiedy w roku 2007 na wiosnę przejąłem na siebie odpowiedzialność za górnictwo i energetykę, to sytuacja również była gorąca.

Ale w szybkim czasie udało się przyjąć strategię dla górnictwa i ustawę górniczą. Poszliśmy wtedy mocno do przodu.

Natomiast dla rządu koalicji PO-PSL górnictwo nie było nigdy priorytetem. Niczego w górnictwie nie zrobiono przez ostatnie siedem lat rządów. Zmarnowano tylko szanse.

Między innymi Katowicki Holding Węglowy mógł zadebiutować na giełdzie, to upublicznienie mogło przynieść od 800 mln do 1 mld zł. Wówczas można by realizować niezbędne inwestycje, które w górnictwie przynoszą efekty dopiero po kilku latach, a nie od razu.

Obecnie wydajność w polskich kopalniach jest bardzo niska, kopalnie te wymagają doinwestowania. Bez inwestycji następuje uwstecznienie polskiego górnictwa.

U nas obecnie praktycznie w ogóle nie przeprowadza się inwestycji państwowych. A są gałęzie przemysłu, w tym górnictwo, wymagające takich inwestycji.
Trzeba myśleć o tym, co będzie z górnictwem po 2015 roku. Mamy obowiązujące dokumenty, które wygasają z końcem 2015 roku. I niestety jest ogromne opóźnienie w tych pracach.

Jak ocenia Pan górnicze związki zawodowe?

- Ze swego doświadczenia wiem, że załogi górnicze oraz strona społeczna, to nie są ludzie skorzy do awantur. Ale nie lubią oni być oszukiwani. Potrzebna jest budowa wzajemnego zaufania, a potem ustalenie, co trzeba zrobić i jakie działania w górnictwie podjąć.

Trzeba pamiętać, że górnictwo mocno ciąży na funkcjonowaniu całego Śląska.

Żeby podjąć decyzje, trzeba wielu ekspertyz, analiz, wielu spotkań, pewnie wielu zarwanych nocy.

Tyle że te ekspertyzy muszą być wykonane przez ekspertów, do których wszystkie strony mają zaufanie.

Wierzy Pan w taką ewentualność?

- Nie może być tak, że jest jakaś ekspertyza na polityczne zlecenie, którą potem chce się na siłę wcielać w życie. Nie tędy droga. Do ekspertów musi mieć zaufanie rząd, zarządy spółek oraz przedstawiciele strony społecznej.

Jeżeli w ogóle jest rzeczywisty zamiar ratowania górnictwa. Ja bowiem nie widzę, żeby rząd PO-PSL miał taki zamiar.

A liczenie co niektórych, że będziemy mogli redukować własne wydobycie i sprowadzać tani węgiel z Rosji, jest wielką naiwnością. Widzimy, co się dzieje na Wschodzie, widzimy wojnę na Ukrainie. Rosja może grać i gazem, i węglem.

Polskie górnictwo nie jest w stanie konkurować z węglem na przykład z Rosji?

- Jak słyszę wszystkich tych mądrali mówiących, że w ramach konkurencji z węglem z zagranicy trzeba zmniejszyć koszty w polskim górnictwie, to aż mnie rusza. Przecież to bzdura.

Jeżeli przykładowo gdzieś na dalekiej Syberii więźniowie pracują w kopalniach, to o żadnej konkurencji nie może być mowy. Gdzie bowiem prawa pracownicze?! To jest przymykanie oczu w Polsce na nieuczciwość gospodarczą.

Wpuszczanie do Polski około 10 mln ton węgla z Rosji jest czymś fatalnym. Wiadomo, że to decyzje polityczne mają wpływ na ceny węgla, jaki trafia do nas z Rosji. I przymykanie oka na ten import rosyjskiego węgla jest fatalne dla polskich producentów surowca.

źródło: wnp.pl, rozmawiał: Jerzy Dudała