To już koniec Kazimierza-Juliusza
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Wiadomości
Ostatni węgiel z ostatniej kopalni w Zagłębiu Dąbrowskim zostanie wydobyty do końca września. Zapadła ostateczna decyzja o likwidacji kopalni Kazimierz-Juliusz a jako pierwsza dowiedziała się o niej w poniedziałek (1 września br.) na porannej masówce prawie tysiącosobowa załoga w Sosnowcu.
Losy Kazimierza-Juliusza (którego tradycja wydobywcza w Ostrowach i Kazimierzu Górniczym sięga początków XIX w.) ważyły się od kilku lat z powodu wyczerpania macierzystego złoża. Gdy jednak latem 2012 r. zaprzestano ścianowej eksploatacji węgla, deklarowano, że system podbierkowy przedłuży żywot zakładu do połowy 2019 r. Nie udawały się kolejne próby ratowania kopalni (np. przez połączenie przekopem z pokładami Jana Kantego pod Jaworznem) a w lipcu nagle stanowisko stracił dotychczasowy prezes spółki (funkcjonowała niezależnie w grupie KHW, który ma 100 proc. udziałów).
Zaczęto mówić o sporych długach. Holding interwencyjnie musiał wesprzeć finansowo spółkę-córkę, by górnicy odebrali wypłaty. Załoga w Sosnowcu od dawna godziła się na ograniczenia kolejnych przywilejów dla ratowania kopalni, latem związki porozumiały się z KHW co do nieuniknionej konieczności zlikwidowania zakładu, ale jej termin pozostawał zagadką. Mówiono o kwietniu 2015 r.
Bolesna prawda
Dlatego poniedziałkowa masówka z udziałem prezesa KHW mogła być dla górników szokiem.
- Ciągnięcie tego byłoby wobec załogi nieuczciwe - oznajmił szczerze Roman Łój, informując, że wydobycie zakończy się jeszcze we wrześniu - Kopalnia prowadzi eksploatację, która ekonomicznie jest nierentowna. Krótko mówiąc, co miesiąc musimy do tego interesu dopłacać. Praktycznie większość przychodów zajmują komornicy - wyliczał Roman Łój, gwarantując górnikom, że po pierwsze dla każdego znajdzie się praca w kopalniach KHW, górnicy dołowi pozostaną może nawet w swoich brygadach.
Holding chce uniknąć przejęcia załogi w trybie art. 23" kodeksu pracy, bowiem musiałby wtedy przejąć również - jak kamień młyński u szyi - zobowiązania finansowe Kazimierza-Juliusza.
Po drugie jak najpilniej trzeba sprzedać zakładowe mieszkania. A wyszło na jaw, że nie będzie to wcale łatwe, bo cały majątek kopalni w księdze wieczystej figuruje... pod jedną pozycją.
Przymusowa hipoteka
- Musimy wszystko wyprowadzić na prostą w dokumentacji, przeprowadzić konieczne procesy formalne i prawne - wyjawił prezes Łój.
Na czym polega faktyczny kłopot z dokumentacją? Zajrzeliśmy do księgi spółki Kazimierz-Juliusz, gdzie pod jednym numerem 1KW/ KA1S/00054454/9 sąd wpisał m.in. 264 działki przemysłowe i mieszkalne oraz 191 budynków (nie tylko szyby, taśmociągi, wieże kopalni, ale też zwykłe bloki mieszkalne przy ul. Grenadierów, Czołgistów, Obrońców Warszawy, Obwodowej, Gałczyńskiego, Ogrodowej, Ligonia, Wagowej, Armii Krajowej, Kościuszkowców, Głównej, Sztygarskiej, Broniewskiego i Krakowskiej - czyli osiedla i rozległą część obu dzielnic Sosnowca). Z działu IV księgi wieczystej wynika, że wszystkie te nieruchomości razem obciążone zostały całkiem niedawno przymusową hipoteką. Na wniosek wierzyciela - Famuru SA - sąd zabezpieczył w ten sposób 6 sierpnia br. nakaz zapłaty przez kopalnię 1 595 467,50 zł a 20 sierpnia br. - roszczenie spzółki Procarbon ze Zbrosławic na kwotę 1 014 208,80 zł. Wybór - czy spieniężyć wieżę wyciągową zbankrutowanej kopalni, czy blok dłużnika z mieszkańcami - należy do wierzyciela.
Roman Łój starał się dodać załodze otuchy i zapewniał, że przekształcenia nastąpią jak najmniejszym kosztem społecznym. Prosił górników o zrozumienie sytuacji: - Wiem, że są państwo zaniepokojeni o swoją przyszłość - mówił, rozwiewając mity: - Nośne hasło "ostatnia czynna kopalnia w Zagłębiu" kosztowało Holding w ostatnim czasie kilkadziesiąt milionów złotych...
Współpraca: Md
źródło: nettg.pl, autor: Witold Gałązka