POSZLIŚMY ZA GŁOSEM LUDZI
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Wiadomości
Dobrze się stało, że KHW został wchłonięty przez PGG. Organizacyjnie to wszystko zostało dopięte. Teraz nadszedł czas, by PGG zaczęła zarabiać - stwierdza w rozmowie z Trybuną Górniczą BOGUSŁAW ZIĘTEK, przewodniczący WZZ Sierpień 80.
Najważniejszym wydarzeniem w górnictwie ostatnich lat było połączenie Polskiej Grupy Górniczej i Katowickiego Holdingu Węglowego. Jak pan ocenia ten ruch?
Osobne funkcjonowanie PGG i KHW było błędem. Mieliśmy do czynienia z polsko-polską konkurencją. Poza tym w czasach kiedy powstały te spółki, liczba kopalń była o wiele większa. Dzisiaj utrzymywanie dwóch odrębnych podmiotów nastawionych na węgiel energetyczny mijało się z celem. Dlatego bardzo dobrze się stało, że KHW został wchłonięty przez PGG. Organizacyjnie to wszystko zostało dopięte. Teraz nadszedł czas, by PGG zaczęła zarabiać.
Nowa spółka to 43 tysiące pracowników. Do końca marca 2018 r. trzeba będzie przygotować nowy układ zbiorowy pracy.
Zgadza się, czekają nas wyzwania. Pierwsze z nich to właśnie nowy układ zbiorowy pracy. Chodzi o to, abyśmy w przyszły rok weszli na precyzyjnie określonych warunkach. Tak naprawdę nie mamy czasu do końca marca 2018 r., ale do 1 stycznia. Trzeba pamiętać, że okres zawieszenia pewnych elementów płacowych obowiązuje do końca 2017 r. Te elementy muszą zostać przywrócone górnikom. Ponadto muszą być wypracowane nowe systemy wynagradzania. Ten system, który od lat funkcjonuje w górnictwie, musi być uproszczony, ale musi być zachowana zasada, że górnicy na tym nie stracą. Jeżeli tego będziemy się trzymać, to będziemy na dobrej drodze, żeby taki układ zbiorowy wypracować. Jestem zwolennikiem rozwiązania, w którym zrezygnujemy z oddzielnego wypłacania „czternastki” i powinniśmy ją „włożyć” w wynagrodzenie miesięczne. Jeśli spojrzymy na średnie płace w górnictwie, to wcale nie jest ono szokująco wysokie. Natomiast jeśli ktoś gdzieś w Polsce słyszy o tym, że górnicy dostają barbórki, „czternastkę” czy węgiel, to ludźmi po prostu trzęsie. Ale jeśli tym samym ludziom powie się, że górnik otrzymuje wynagrodzenie, które składa się z tych wszystkich elementów i to daje łącznie średnio 6225 zł miesięcznie brutto - podkreślam brutto - to już przestaje szokować. Nie możemy zapominać o tym, że w górnictwie są też grupy zawodowe, które zarabiają dużo mniej, jak choćby pracownicy przeróbki mechanicznej. Drugi obszar spraw, o których trzeba rozmawiać natychmiast, to są kwestie funkcjonowania kopalń zespolonych.
To rozwiązanie wprowadzono jeszcze w ub.r. w PGG. Co ma pan na myśli mówiąc, że trzeba rozmawiać?
Musimy to rozpatrywać pod kątem pewnej filozofii prowadzenia PGG już jako grupy powiększonej o KHW. Mamy tutaj problem, dlatego że kopalnie zespolone nie funkcjonują tak, jak się tego spodziewaliśmy. Są takie, które od samego początku nie wykonują założonych zadań. To właśnie wydobycie jest najprostszym sposobem oceny kopalń zespolonych. Za wczoraj powinniśmy wydobyć w całej grupie 150 tys. ton. Wydobyto 106 tys. Jeśli nie naprawimy wydobycia, to PGG będzie zjadać własny ogon. Jesteśmy teraz w tej szczęśliwej sytuacji, że mamy gdzie ten węgiel sprzedać. Musimy go tylko wydobyć. Jeżeli w ub.r. Grupa nie wydobyła 3,6 mln t, to oznacza to utratę przychodów na poziomie ok. 800 mln zł. Przy firmie tej wielkości ważniejsze niż nawet sam zysk jest to, aby zwiększać swoje przychody. Dlatego nie możemy uciec od oceny funkcjonowania kopalń zespolonych. Wchłonięcie KHW jest doskonałą okazją do zrobienia takiego przeglądu - co nam się udało, a co nam się nie udało - i do wyciągnięcia wniosków.
W połączenie PGG i KHW mocno zaangażowane były związki zawodowe z obu spółek. Ich postawę docenili ministrowie energii Krzysztof Tchórzewski i Grzegorz Tobiszowski. Teraz strona społeczna musi też wziąć odpowiedzialność za nowy podmiot.
Generalnie bardzo dużo złego mówi się na temat związków zawodowych. Ja sam jestem zwolennikiem tego, żeby tępić różnego rodzaju patologie w ruchu związkowym. Dlatego cieszyłem się, że KHW przestaje istnieć i jest wchłonięty przez PGG. Niestety, była to firma, w której do tych patologii - również z udziałem związków zawodowych - dochodziło na niespotykaną skalę. Tego, co działo się w KHW, nie było wcześniej w Kompanii Węglowej, ani w PGG. W Holdingu związki topiły własną firmę, żerując na niej poprzez różnego rodzaju układy i spółki. Generalnie trzeba jednak powiedzieć, że ruch związkowy w sprawie połączenia PGG i KHW wykazał się wielką odpowiedzialnością i sprawdził się. Pomógł w restrukturyzacji polskiego górnictwa i pomógł w uporządkowaniu struktury, pozwalając na zbudowanie wielkiej Grupy z udziałem energetyki. Ta spółka ma szanse stać się naszym dobrem narodowym. Jestem pełen uznania dla dokonań ministrów energii Krzysztofa Tchórzewskiego i Grzegorza Tobiszowskiego. Odbudowują narodowy potencjał elektroenergetyki. Działają nie tylko w górnictwie, ale odzyskują też aktywa energetyczne i odstąpili od błędnej filozofii przestawiania polskiej energetyki na gaz czy OZE. Ministrowie wyrwali JSW z morderczego uścisku banków. Zbudowali PGG i uratowali górników KHW. To wszystko na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy. Oczywiście są też rzeczy, o które mam pretensje do ministra energii. Chodzi mi choćby o kopalnię Krupiński. Uważam, że potencjał tej kopalni powinien zostać uratowany i przechowany na przyszłość. Ale błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. Poprzednia władza miała taką tendencję, że wszystko sobie dryfowało. Zresztą tamci politycy dosadnie określili sytuację kraju. Cokolwiek by nie powiedzieć o tej władzy, to trzeba podkreślić, że ona podejmuje decyzje. Gorsze lub lepsze, ale jednak nie uchyla się od rozwiązywania problemów.
Sierpień 80 jako pierwszy był zdecydowany podpisać porozumienie dotyczące połączenia PGG i KHW. Co was przekonało?
Byliśmy zwolennikami tego połączenia, ale przede wszystkim poszliśmy za głosem ludzi. To było główną przyczyną tego, że nie chcieliśmy czekać i przeciągać tej struny. Baliśmy się, że w którymś momencie los załóg kopalń KHW będzie dramatyczny. Ci ludzie już nie dostali części swojego wynagrodzenia w postaci „czternastki”, a za chwilę mogło się okazać, że nie dostaną swojego normalnego miesięcznego wynagrodzenia. W tym momencie takie lekceważące szafowanie tą sytuacją – że się nie zgodzimy, bo nam nie pasuje jeden przecinek w porozumieniu – było dla nas nie do przyjęcia. Z wielką przykrością chcę stwierdzić, że koledzy z Solidarności w wyniku tego przeciągania struny nie ugrali nic, a wręcza zaprzepaścili szansę, aby ruch Śląsk mógł fedrować jeszcze dłużej, a warunki przejścia do PGG byłyby lepsze niż te, które zostały ostatecznie przyjęte.
Wspomniał pan o patologiach, które występują w ruchu związkowym. Może receptą byłaby nowelizacja ustawy o związkach zawodowych?
Od dawna to postulujemy. Choćby poprzez wprowadzenie zapisu zakazującego związkom zawodowym prowadzenia działalności gospodarczej. W ten sposób zlikwidowalibyśmy pewne patologie. Ponadto konieczne byłoby wprowadzenie zapisów, które uniemożliwiałby przeskakiwanie działaczom związkowym na funkcje menedżerskie w zarządach czy radach nadzorczych spółek. Generalnie trzeba się też zastanowić nad tym. jak zbudować przyszłość całego polskiego ruchu związkowego. Oczywiście narzeka się na związki zawodowe i w dużej mierze one są same temu winne. Ale trzeba też na to spojrzeć obiektywnie, że ktoś kiedyś wypracował taki system. W Polsce do związków należy od 7 do 11 proc. pracowników. To jest bardzo mało i z tego wynika też to, że czasami związki zawodowe niewiele mogą. Akurat w górnictwie mamy taką sytuację, że związki zawodowe są dobrze zorganizowane, ale to też dzięki temu, że umiemy być odpowiedzialni i umiemy wiele poświęcić. Jeszcze kilka lat temu górnictwo było polem, które władza chciała zaorać. To był taki obszar, do którego odnoszono się z pogardą i lekceważeniem. Dziś mamy do czynienia z zupełnie innym spojrzeniem. Górnictwo wychodzi z tego dołu, w którym je umieszczono. To jest również dobra okazja, by przemyśleć i na nowo zdefiniować ruch związkowy. Jak on powinien wyglądać i na ile współuczestniczyć w tego rodzaju procesach.
Kontynuując wątek związków zawodowych. Ostatnio głośną sprawą była nowelizacja ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego, dająca działaczom związkowym możliwość korzystania z urlopu górniczego. Sierpień 80 mocno skrytykował to rozwiązanie.
W ten sposób jak my, ocenia to każdy normalny człowiek. Nie może być tak, że Sejm i Senat głosuje ustawę, która daje szczególne przywileje grupie kilkudziesięciu osób. To jest rzecz niedopuszczalna w normalnym kraju. Podobnie jak niedopuszczalne jest to, że ktoś kto przepracował 20 lat na dole nie mógł odejść na urlop górniczy, a ktoś kto przepracował rok na dole i 20 lat przesiedział w biurze na stołku związkowym mógł skorzystać z tej możliwości. To jest tak nieuczciwe i niesprawiedliwe, że brak mi na to normalnego określenia. W mojej opinii inspiratorem tego rozwiązania była ta grupa działaczy związkowych, która splamiła swój honor w KHW różnymi układami biznesowymi i działalnością, która chluby związkom zawodowym nie przynosi.
Restrukturyzacja branży nie jest jeszcze zakończona, ale problemy, które wymagały natychmiastowej reakcji, zostały rozwiązane. Może teraz czas na to, by zająć się rynkiem węgla?
W pierwszej kolejności ratowano spółki i tempo tych działań można określić mianem sprintu. Teraz jest najlepszy czas na to, żeby zastanowić się, w jaki jeszcze inny sposób można pomóc górnictwu poprzez ochronę rynku wewnętrznego oraz uporządkowanie kwestii dotyczących zbytu węgla. A tu mamy do czynienia z patologiami. Nie może być tak, że węgiel na bramie kopalni kosztuje 300 zł a za ten sam węgiel gdzieś w kraju płaci się 800 zł. Pośrednicy w ten sposób zgarniają furę pieniędzy. Ludzie wściekają się jednak na górników i myślą sobie, ile oni na tym węglu zarabiają. Nie wiedzą też, że często zamiast węgla polskiego kupują węgiel rosyjski. Jako źródło takiego węgla jest wskazywana kopalnia Czeczott, która od lat już nie istnieje. Pomimo tego na Pomorzu dalej handluje się węglem z tego zakładu. Tu jest mnóstwo takich patologii i oszustw, nad którymi trzeba się pochylić. Ponadto mamy też problemy na wschodniej i zachodniej granicy. Pierwszy to import dotowanego węgla, który dosłownie zalewa nasz rynek i to w tych najbardziej wartościowych sortymentach. Drugi to polityka klimatyczna Unii Europejskiej. Ona niszczy wszystko, co opiera się na węglu i na siłę próbuje zastąpić ten nośnik energii droższą, niewydolną i wcale nie mniej szkodliwą dla środowiska energią odnawialną. Za tym stoi potężne lobby, któremu udało się doprowadzić do sytuacji, że węgiel w Unii jest na cenzurowanym. Nie można w niego inwestować. To wszystko dzieje się w warunkach, w których podnoszone są kwestie wolnego rynku i konkurencji, mimo tego węgiel jest nieuczciwie wypierany na rzecz OZE, które - jeszcze raz powtórzę - nie są ani tańsze, ani lepsze pod żadnym względem.
Unia Europejska mocno okopała się w swojej polityce klimatycznej, ale za to w Stanach Zjednoczonych widać zwrot w stronę węgla. Prezydent Trump wyraźnie odciął się od polityki swojego poprzednika.
Tam przegrała źle rozumiana poprawność polityczna. Amerykanie za wszelką cenę chcieli uszczęśliwiać wszystkich obywateli świata, tylko nie własnych. W ten sposób zniszczyli w znacznym stopniu potencjał własnej gospodarki. Również dobrym przykładem jest decyzja Brytyjczyków. Wbrew tej poprawności politycznej podjęli decyzję o wyjściu z Unii. Wszyscy w Europie powinniśmy się zastanowić, gdzie jest nasz interes. Czy rzeczywiście w imię jakiejś fałszywej tezy powinniśmy wyprowadzać z Europy przemysł i pozwolić mu przenieść się do Azji.
źródło: nettg.pl, autor i fot.: Maciej Dorosiński