Zasada jest prosta - produkujemy bez strat
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Wiadomości
- Zamiast topić kolejne ogromne pieniądze w niewydajnych kopalniach, lepiej byłoby część tych pieniędzy przeznaczyć na osłony, dzięki którym górnicy mogliby opuszczać te niewydajne kopalnie - stwierdza w rozmowie z Trybuną Górniczą prof. Leszek Balcerowicz.
Abstrahując od tego, kim Pan teraz jest, kim Pan wcześniej był, czy gotów byłby Pan się podjąć kierowania Kompanią Węglową?
Nie, bo zajmuję się innymi rzeczami. Sądzę, że jeżeli tylko stworzy się odpowiednie warunki dla reform górnictwa węgla kamiennego, to wtedy pojawią się dobrzy menedżerowie, tak jak pojawili się w PKP i dzięki tej reformatorskiej drużynie całe PKP wychodzą z długów.
To Pańskiego wychowania ta ekipa reformatorska, przypomnę niezorientowanym.
Tak, to są moi wychowankowie i dumny jestem, że mam właśnie takich.
Z ostatniego raportu "Problemy Kompanii Węglowej przykładem społecznych kosztów odkładania reform" z pewnością dumny jest autor Hubert Guzera i Pańska Fundacja Obywatelskiego Rozwoju. Górnicy nie w pełni podzielają tezy zawarte w tym raporcie. Wyczytali w nim, że w latach 2002-2010 "podatnicy dołożyli do górnictwa węgla kamiennego ok. 25 mld zł". Oni uważają, że skoro co roku branża odprowadza do budżetu ok. 7 mld zł rocznie, to...
Ale przepraszam bardzo, przecież przedsiębiorstwa płacą podatki. To, że górnictwo płaci podatki, nie jest żadną dyskryminacją. Dyskryminowane, proszę pana, są inne działy gospodarki, bo górnicy nie płacą wszystkich podatków, które powinny płacić. Na przykład: uzyskują umorzenia składek do ZUS, i to w sytuacji, kiedy mają wyjątkowe przywileje emerytalne. Najważniejsza jest jasna strategia wobec górnictwa: albo będzie się bezproduktywnie topić pieniądze w nim, albo część tych pieniędzy wyda się produktywnie, żeby rozwiązać problemy tego sektora, odpowiednio go ograniczając. Wydano przez dziesięć lat wielkie pieniądze na podtrzymanie branży, przy czym w Polsce mamy, nie tylko w odniesieniu do górnictwa, choć do niego w szczególności, zjawisko ukrytego subsydiowania. Na przykład: to, co nazywa się dokapitalizowaniem, jest ukrytym subsydiowaniem przedsiębiorstwa, które bez tego wsparcia nie mogłoby funkcjonować. I to nie tylko nie jest efektywne, ale jest nieuczciwe wobec innych. Pomoc publiczna dla górnictwa węgla kamiennego oznacza umarzanie składek ZUS albo decydowanie się na opóźnianie ich uiszczenia, przy jednoczesnym utrzymywaniu uprzywilejowanych górniczych emerytur. Z jednej strony wyższe emerytury, z drugiej - niepłacenie składek. Ministerstwo Gospodarki przeznaczało regularnie subsydia, które miały być przeznaczane na restrukturyzację. Zamiast prywatyzować i dzięki temu ograniczać dług publiczny, przeznacza się pieniądze na podtrzymywanie istnienia nierentownych kopalni w Kompanii Węglowej.
W której z innych branż jest podobna sytuacja, to znaczy taka, gdzie pomoc publiczna jest duża i nie przynosi efektów?
Kiedyś była to kolej, ale ona jest na dobrej drodze do uzdrowienia. Tam teraz następuje zmniejszanie zatrudnienia oraz prywatyzacja tego, co nie musi być składową PKP, to kolej systematycznie zmniejsza swoje zadłużenie. Natomiast odwrotnie jest w kopalniach Kompanii Węglowej.
Nie tylko górnictwo węgla kamiennego otrzymuje pomoc publiczną. W lipcu Komisja Europejska zgodziła się na przyznanie takiego wsparcia rządowego dla PLL LOT. Chodzi o 200 mln euro dla firmy, w której pracuje ok. 2 tys. ludzi. W Kompanii pracuje 47 tys.
Proszę pana, z faktu, że niektórzy inni grzeszą, nie wynika, że należy grzeszyć. Szczególnie na dużą skalę. Generalnie rzecz biorąc, subsydiowanie przedsiębiorstw po pierwsze: podważa efektywność i po drugie: jest niemoralne. Bo to oznacza, że inni ludzie do tych przedsiębiorstw dokładają. A dlaczego mają dokładać do określonego biznesu? Można co najwyżej dofinansować restrukturyzację, tak jak to było w latach 1997-2001, po to, by niewydajne ogniwa nie generowały strat. Przypomnę, że wówczas górnicy mieli i tak przywileje przy restrukturyzacji branży, bo zyskali osłony finansowe, na które nie mogły liczyć inne większe grupy zawodowe.
Pan uważa, że dziś ten manewr udałoby się powtórzyć?
Zamiast topić kolejne ogromne pieniądze w niewydajnych kopalniach, lepiej byłoby część tych pieniędzy przeznaczyć na osłony, dzięki którym górnicy mogliby opuszczać te niewydajne kopalnie. Odpowiadam: udałoby się powtórzyć. Zresztą Janusz Steinhoff i prof. Andrzej Karbownik o tym mówią i piszą. Najlepsi specjaliści od restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego są tutaj, na Śląsku.
Słyszę, że mogę zadać jeszcze jedno pytanie, bo spieszy Pan na kolejne spotkanie. Czy Pan sobie wyobraża "bezpieczeństwo energetyczne", czyli względną niezależność energetyczną Polski od źródeł zewnętrznych, bez węgla kamiennego?
Nie można tak stawiać sprawy. Nie chodzi o to, czy węgiel ma być, czy też nie. Chodzi o to, by nie osłabiać Polski przez utrzymywanie niewydajnych kopalń, bo taki stan rzeczy Polski nie wzmacnia. Jeżeli kopalnie są w stanie produkować rentownie, to znaczy konkurować z węglem importowanym, to proszę bardzo. Zasada jest prosta: produkujemy bez strat.
Jeszcze jedno pytanie, bo wymknął się Pan z określenia "bezpieczeństwa energetycznego"...
Nie, to pan zadał niewłaściwe pytanie...
Energetyka w Polsce opiera się na węglu kamiennym. Jeśli część kopalń będzie zamknięta, za czym Pan optuje, to część dostaw do energetyki trzeba będzie uzupełnić importem. Czy wówczas będziemy mieli do czynienia z "bezpieczeństwem energetycznym", czy "produkcją energii"?
Proszę pana, Polska nie jest jedynym krajem w świecie, które importuje część nośników energii, i w krajach, w których jest taki import, nikt nie uważa, że należy utrzymywać niewydajne kopalnie, by można było czuć się bezpiecznie. Przeciwnie: gdy ma się słabą gospodarkę, ma się mniej bezpieczeństwa, bo osłabiają je subsydia do niewydajnych przedsiębiorstw...
źródło: nettg.pl, autor: Andrzej Bęben