- Zużycie węgla będzie nam więc chwilowo jeszcze rosnąć. Zapotrzebowanie na dodatkowy surowiec pokrywane jest obecnie importem. W najbliższych latach nastąpi drobny spadek tego zużycia do określonego poziomu naszego wydobycia krajowego i ustabilizuje się na nim – jak zakładamy – na następne 20 lat - prognozuje minister energii Krzysztof Tchórzewski w rozmowie z "Trybuną Górniczą".

Za niespełna trzy tygodnie rozpoczyna się szczyt klimatyczny COP24. Na jakim etapie są przygotowania do niego w resorcie energii?

- Tak naprawdę tym przygotowaniom przewodzi minister Michał Kurtyka, który od nas odszedł do Ministerstwa Środowiska. Ze strony resortu energii mogę zapewnić, że wszystko co niezbędne, tak z punktu programowego, jak i logistycznego - zostanie zapewnione. Minister Grzegorz Tobiszowski w moim imieniu często teraz rezyduje na Śląsku i uczestniczy w przygotowaniach. Są one na dobrym poziomie, przynajmniej pod względem programowym. Nie chcę tutaj zapeszać, bo w takich sytuacjach zawsze może się wydarzyć coś nieprzewidzianego.

Jaki cel do osiągnięcia na szczycie klimatycznym w Katowicach wyznaczył sobie resort?

- Zdecydowanie chcemy się trzymać ustaleń paryskich. Przygotowujemy stosowne dokumenty. Uważamy, że stawianie sobie wyższych wymagań jest obecnie zdecydowanie przedwczesne.

To, co chcemy dla Polski uzyskać, to przede wszystkim odpowiednie derogacje, które wstępnie obiecano nam już w Komisji Europejskiej. Chcemy, żeby były one szanowane. Żebyśmy w czasie COP24 mogli rozstrzygnąć nasze aukcje związane z rynkiem mocy. Nasz cel to zaopatrywanie Polaków w energię elektryczną w sposób długofalowy.

Niestety jesteśmy zmuszeni patrzeć dalej do przodu niż inne kraje, bo budowa elektrowni - i to bez względu na jej rodzaj - trwa co najmniej 5-6 lat. To zaś powoduje, że nasze aspiracje, które wynikają z programu rozwojowego Polski, wskazują, że w 2030 r. będziemy potrzebowali energii więcej o niemal jedną czwartą niż obecnie. To jest nasze duże zmartwienie dotyczące m.in. organizacji i finansowania. Zastanawiamy się, jakie działania rozpocząć, żeby nadążyć za rozwojem gospodarczym Polski.

Jak docelowo będzie wyglądać miks energetyczny i jakie miejsce zajmie w nim węgiel?

- W związku z notyfikacją restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego, jak i ratyfikacją założeń rynku mocy oraz będącą na ukończeniu ratyfikacją kogeneracji w Polsce, stoimy na stanowisku, że udział ilościowy węgla w energetyce na pewno nie ulegnie zmianie. Na pewno nie zostanie zredukowany. Nowe bloki, które będą oddawane niebawem do użytku w Opolu, Jaworznie, Ostrołęce, Turowie, pokryją ubytki w węglu związane z wycofywaniem się ze starych elektrowni, których nie jesteśmy w stanie już dostosować do obecnych wymagań unijnych.

Co uda się osiągnąć dzięki zakończeniu tych inwestycji?

- W ten sposób utrzymamy zużycie węgla w energetyce na poziomie, który mieliśmy w roku 2016. Tutaj w grę wchodzi także kwestia pewnej chwilowej nadwyżki. Pojawi się ona, bo do 2021-2022 r. możemy jeszcze stosować przestarzałe energetyczne bloki węglowe. W tym samym czasie będą jednak już oddawane nowe, spełniające surowe unijne wymogi środowiskowe. Zużycie węgla będzie nam więc chwilowo jeszcze rosnąć.

Zapotrzebowanie na dodatkowy surowiec pokrywane jest obecnie importem. W najbliższych latach nastąpi drobny spadek tego zużycia do określonego poziomu naszego wydobycia krajowego i ustabilizuje się na nim – jak zakładamy – na następne 20 lat.

Trwają przygotowania do stworzenia ustawy mającej zredukować skutki podwyżek cen energii dla odbiorców indywidualnych. Czy zdradzi pan szczegóły?

- W tej sprawie zbyt dużo obecnie nie jestem jeszcze w stanie powiedzieć. Prace są w toku. Tylko podsumuję: dążymy do tego, żeby rachunek za energię elektryczną dla obywateli oraz dla małych i średnich przedsiębiorstw nie uległ zmianie.

źródło: nettg.pl, autor: Aldona Minorczyk-Cichy