gawlik tZ punktu widzenia osobistego pozbywanie się sreber rodowych jest bardzo trudne, jednak w sytuacji ogromnego kryzysu i zagrożeń, przed jakimi nie tak dawno stała JSW, nie można zastanawiać się nad osobistym sentymentem, lecz trzeba podejmować decyzje dla ratowania podstawowego biznesu - podkreśla TOMASZ GAWLIK, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

 

Związkowcy z reprezentatywnych organizacji zakładowych w JSW upominają się o zweryfikowanie planów, dotyczących przekazania kopalni Krupiński do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Twierdzą, że wobec wzrostu cen węgla przyszłość kopalni rysuje się w jasnych barwach. Zgadza się Pan z taką argumentacją?
Nie mogę się z nią zgodzić. Zwyżki cen, z którymi mieliśmy do czynienia w ostatnim czasie, to zwyżki krótkoterminowe. Oparte są na jednorazowych zdarzeniach, mających miejsce na świecie, takich jak problemy logistyczne producentów węgla po powodzi w Australii czy ograniczenie czasu pracy kopalń w Chinach. Te zdarzenia i parę innych elementów wpłynęły na powstanie dużej różnicy pomiędzy popytem a podażą węgla koksującego, stąd wzrost cen. Wszelkie prognozy pokazują jednak, że ceny węgla koksowego ulegną korekcie, a problemy kopalni Krupiński nie wynikają wyłącznie z obecnych uwarunkowań cenowych. Przed podjęciem decyzji o przekazaniu tego zakładu do SRK przeprowadziliśmy analizę, z której wynikało, że pomimo znacznie korzystniejszych cen węgla w przeszłości, Krupiński nie był kopalnią rentowną. Opinie, że obecna zwyżka cen cokolwiek zmieni w sytuacji tego zakładu, mijają się z prawdą.

Jakie przesłanki składają się na tak trudną sytuację Krupińskiego?
Produkt dostarczany przez tę kopalnię jest słaby, nie spełnia oczekiwań odbiorców na coraz bardziej wymagającym rynku. Większość produkowanego w Krupińskim węgla to surowiec energetyczny, a wydobywany w tej kopalni słaby węgiel koksujący typu 34 w ogóle nie trzyma parametrów oczekiwanych przez koksownictwo. Dodatkowo w kopalni występują bardzo trudne warunki geologiczno-górnicze. Niskie, przerośnięte pokłady wpływają na niespotykany w polskim górnictwie poziom zanieczyszczenia urobku kamieniem, sięgający nawet 60 proc. Wszystkie te czynniki wpływają na fakt, że ta kopalnia nie ma szans na uzyskanie rentowności. Rozumiem rolę i zadanie związków zawodowych, które starają się bronić kopalni, ale na Krupińskiego trzeba przede wszystkim spojrzeć z punktu widzenia interesu całej spółki. Mamy ograniczone zasoby finansowe, pochodzące ze sprzedaży naszych aktywów. Obowiązkiem zarządu, z punktu widzenia dbałości o całą firmę, jest skierowanie tego strumienia pieniądza na zadania efektywne, czyli doinwestowanie zakładów produkujących węgiel koksujący typu 35, który bardzo dobrze się dzisiaj sprzedaje. Dodatkowo JSW zawarła umowę restrukturyzacyjną z bankami, w której przyszłość tej kopalni została jasno zdefiniowana. Analizując sytuację Krupińskiego bankowcy opierali się na własnych założeniach i zajęli jednoznaczne stanowisko, że kopalnia ma trafić do SRK w pierwszym kwartale przyszłego roku.

Ponad rok temu, gdy spółka próbowała ratować kopalnię poprzez obniżenie kosztów wydobycia, związkowcy nie zgodzili się na wprowadzenie sześciodniowego tygodnia pracy kopalni przy pięciodniowym tygodniu pracy załogi...
Rzeczywiście, były próby wprowadzenia sześciodniowego tygodnia pracy, ale związki wyraziły sprzeciw. Dzisiaj nastąpiło zderzenie wszystkich negatywnych zdarzeń i jako zarząd musimy, w interesie całej firmy, podjąć bardzo trudną decyzję. Ja nie jestem zwolennikiem zamykania kopalń czy przenoszenia ich do SRK, jednak, aby zbilansować spółkę w przyszłym roku, tę trudną decyzję musiałem wraz z kolegami z zarządu podjąć.

Przeniesienie kopalni do SRK nie oznacza zwolnień dla załogi?
Mówiłem niejednokrotnie, że żaden pracownik z Krupińskiego nie zostanie zwolniony. Ci pracownicy, którzy będą chcieli skorzystać z pakietu osłonowego wynikającego z ustawy o funkcjonowaniu górnictwa, będą mieli taką możliwość. Pozostali będą przeniesieni do innych zakładów, gdzie czekają na nich stabilne miejsca pracy.

Jakie konsekwencje poniosłaby Jastrzębska Spółka Węglowa, gdyby Krupiński nie trafił do SRK?
Konsekwencje wiązałyby się przede wszystkim z naruszeniem umowy restrukturyzacyjnej. Reakcja banków - moim zdaniem - byłaby bardzo ostra, ponieważ poprzez odejście od podstawowego punktu umowy, dalibyśmy powód do jej zerwania. Z drugiej strony, w ramach Grupy posiadalibyśmy aktywo, które permanentnie generuje stratę. Pod dużym znakiem zapytania stałyby też nasze plany, dotyczące nowej publicznej emisji akcji w drugim kwartale 2017 r., bowiem stalibyśmy się niewiarygodni dla rynku. Zaprzestanie realizacji programu restrukturyzacji to także utrata wszelkiej wiarygodności w oczach instytucji finansowych i to w sytuacji, gdy wiele z nich wycofuje się z finansowania węgla.

Strona społeczna, aby ratować spółkę, zdobyła się na bardzo duże wyrzeczenia, rezygnując czasowo z części składników płacowych. Miała także wgląd w niuanse negocjacji z bankami. Skąd ten obecny brak konsekwencji w postępowaniu?
Trudno mi powiedzieć. Jesteśmy bardzo otwarci na rozmowy ze stroną społeczną. Spotkań, w których uczestniczyli ministrowie Krzysztof Tchórzewski i Grzegorz Tobiszowski, było bardzo wiele. Przedstawiliśmy liczne analizy dotyczące Krupińskiego, z których jasno wynika, że kopalnia nie ma możliwości uzyskania rentowności w najbliższych latach.

Wniosek mówiący o trwałej nierentowności Krupińskiego zawarty był także w wynikach audytu, w którym uczestniczyła strona społeczna.
Związkowcy mieli dostęp do dokumentów oraz możliwość prześledzenia historii kopalni. Niestety, wnioski wynikające z tych danych, nie są dla kopalni pomyślne. Jeszcze raz powtórzę: nawet w lepszych dla spółki czasach JSW dokładała do Krupińskiego. W tej chwili o takiej sytuacji musimy zapomnieć. Mamy przed sobą wyzwania wynikające z umowy restrukturyzacyjnej i spłatę zobowiązania wynikającego z zakupu Knurowa-Szczygłowic, a przypomnę, że to aż 1,3 mld zł. Umowa jest korzystnym kompromisem, zakładającym wydłużenie terminu spłaty zobowiązań, ale jej warunkiem jest m.in. konsekwentne postępowanie wobec kopalni Krupiński.

W grudniu ub.r. wartość akcji JSW spadła poniżej 9 zł. W dniu naszej rozmowy za akcję płacono 67 zł. Ten wzrost jest reakcją na zawarcie umowy restrukturyzacyjnej?
Fakt, że wartość spółki w ciągu 10 miesięcy wzrosła z 1 mld zł do niespełna 8 mld zł, uwarunkowany jest ciągiem zdarzeń. Jednym z nich jest umowa restrukturyzacyjna, kolejnym - to, co dzieje się na rynku węgla koksowego, ale niewątpliwie trzeba podkreślić, że jesteśmy postrzegani jako spółka, która konsekwentnie realizuje program naprawczy. Analitycy mówią o tym, że istnieje przestrzeń do dalszego wzrostu wartości JSW, pod warunkiem kontynuowania restrukturyzacji. Mamy szansę funkcjonowania na rynku, jeśli skoncentrujemy się na produkcji węgla koksującego typu 35 i 34, dlatego dążymy do tego, by w 2020 r. taki węgiel w naszym miksie produktowym stanowił ok. 85 proc. Jak na razie w procesie produkcji stali tego produktu nie da się niczym zastąpić.

Akcjonariusze JSW wyrazili zgodę na objęcie przez TF Silesia obligacji o wartości 300 mln zł. Czemu służyć ma to rozwiązanie?
Zwiększenie finansowania było elementem przewidzianym w umowie restrukturyzacyjnej, a my jako spółka konsekwentnie realizujemy jej zapisy.

Przedstawiciele Ministerstwa Energii potwierdzają, że JSW w drugim kwartale 2017 r. przeprowadzi emisję akcji. Czy mając w pamięci okoliczności debiutu giełdowego, nie obawia się pan, że pozyskane w ten sposób środki nie trafią na inwestycje spółki, lecz do budżetu państwa?
Nie ma takiej możliwości. Podczas debiutu giełdowego Skarb Państwa sprzedawał swoje akcje i tym samym wpływy z ich zbycia przekazane zostały Skarbowi Państwa. Ten obecny projekt spowoduje, że uzyskane środki wpłyną bezpośrednio do spółki. Spodziewamy się uzyskać z niego 500 mln zł. To jest kolejny element umowy restrukturyzacyjnej.

Częścią działań restrukturyzacyjnych była sprzedaż aktywów należących do Grupy: Spółki Energetycznej Jastrzębie oraz Wałbrzyskich Zakładów Koksowniczych Victoria. Nie żal było wyprzedawać rodowe srebra?
Z punktu widzenia osobistego pozbywanie się sreber rodowych jest bardzo trudne, jednak w sytuacji ogromnego kryzysu i zagrożeń, przed jakimi nie tak dawno stała JSW, nie można zastanawiać się nad osobistym sentymentem, lecz trzeba podejmować decyzje dla ratowania podstawowego biznesu. Jak dzisiaj widzimy, sprzedaż SEJ i Victorii przyniosła pozytywny efekt, bowiem ustabilizowaliśmy sytuację płynnościową, która ma znaczenie nie tylko dla JSW, ale i dla jej otoczenia. Na całym świecie obserwujemy, że w sytuacji kryzysowej pozbywanie się aktywów jest elementem restrukturyzacji w celu ratowania podstawowego biznesu.

Obniżka kosztów produkcji jest jednym z założeń na najbliższe lata. Czy uda się ją przeprowadzić bez sięgania do kieszeni pracowników?
Na pewno nie pójdziemy w tym kierunku, natomiast będziemy dalej poszukiwać możliwości oszczędności, bo tak naprawdę jesteśmy na początku drogi. Skupimy się nad restrukturyzacją wewnętrzną, obejmującą wszystkie obszary: politykę zatrudnienia, zakupową, politykę handlową, która już została przeniesiona do JSW. Zapowiedzieliśmy, że chcemy zejść z kosztem produkcji węgla w 2025 r. do 240 zł na tonę. Optymalizacja firmy polega na ciągłym poszukiwaniu możliwości obniżania kosztów, a biorąc pod uwagę skalę działania w JSW takie możliwości są. Nie będą to jednorazowo duże kwoty, chodzi raczej o "pracę u podstaw" i sumowanie wielu różnych elementów.

Czy z poprawą organizacji będzie wiązało się wydłużenie tygodnia pracy?
Na dzisiaj nie bierzemy takiego rozwiązania pod uwagę. Jesteśmy na takim etapie, gdy musimy uporządkować podstawowe elementy funkcjonowania kopalń. Chcemy także w najbliższym czasie usiąść ze stroną społeczną do rozmów o nowym układzie zbiorowym pracy, aby dostosować go do sytuacji rynkowej i uelastycznić. Będzie to bardzo trudne, biorąc pod uwagę uwarunkowania historyczne, jednak musimy to zrobić, bowiem relacje pomiędzy pracodawcą a pracownikiem trzeba uporządkować na płaszczyźnie układu zbiorowego.

Poczynione oszczędności wpłynęły na skalę inwestycji spółki. Czy istnieje ryzyko, że odbije się to na inwestycjach odtworzeniowych?
Nie ma takiego ryzyka. Definiując poziom inwestycji na następne lata zakładaliśmy, że niektóre przedsięwzięcia muszą być realizowane. W ramach tych nakładów inwestycyjnych wprowadzone są projekty, które muszą być realizowane, by spółka utrzymała założony poziom produkcji.

źródło: nettg.pl, autor: Anna Zych

ZWIĄZEK ZAWODOWY "KADRA"
KWK "CHWAŁOWICE" W RYBNIKU

ul. Przewozowa 4, 44-206 Rybnik
KRS: 0000000306
NIP: 642-256-54-66
REGON: 273939056